poniedziałek, 22 grudnia 2014

Od Emmy CD. Cole'a

Patrzyłam jak Cole odchodzi. Miałam ochotę za nim pobiec, lecz miałam tak duży mętlik w głowie, że nie byłam pewna nawet swoich uczuć. Poczułam, że w moim sercu kumuluje się niesamowity ból. 
- Daj mu spokój. Niech robi co chce. – basior pogłaskał mnie czule w geście pocieszenia. – On nie jest wart twojej uwagi.
Gwałtownie odskoczyłam od Soula. Nie wiem, co mną wtedy kierowało. Miałam mętlik w głowie. Odzyskałam przyjaciela, jednocześnie tracąc drugiego. Niestety moje serce chyba bardziej przejęło się tą stratą niż zyskiem.
Zaczęłam krążyć między murem zamku a skrajem lasu. Nie wiedziałam, co chcę zrobić. Musiałam pomyśleć. Miałam mało czasu. Jeszcze trochę i ten cały Oral i jego świta odkryją, co się tu stało, a wtedy nie będziemy mieli czasu na ucieczkę. A we dwoje nie poradzimy sobie z armią krwiożerczych potworów. W końcu zdecydowałam:
- Chodźmy Soul. Nic tu po nas. Jeszcze tego brakuje, żebyśmy dali się wciągnąć w poważniejszą bitwę.
Basior pokiwał głową, choć jestem pewna, że zauważył, co się ze mną dzieje. Pewnie męczyły go też inne pytania, np. o Cole’u, o Oralu, po co tu przyleźliśmy itp. Cieszyłam się jednak, że milczy, bo mogłam mieć trochę czasu dla siebie.
Idąc, musiałam się dowiedzieć kilku kluczowych rzeczy. Pierwsze: Co się właściwie stało? Odpowiedź: Byłam bliska śmierci i wtedy Soul przybył mi na ratunek. Wszyscy razem pokonaliśmy sypturię, a ja pełna radości wyściskałam Soula. Chmmm… Co dalej? Cole i Soul, niewiadomo czemu, zaczęli się kłócić. Od Cole dowiedziałam się czegoś o Wilczym Księciu, tj. Navarogu. Dowiedziałam się też, że zamierza on wyruszyć w podróż w poszukiwaniu Wilczego Księcia, by ten pomógł mu pokonać Orala. Podobno zna jakiś sposób, by go przekonać. Odszedł, a głupia ja nawet za nim nie pobiegłam. Pozwoliłam mu odejść. No, pięknie. Drugie: O co w ogóle sprzeczały się te basiory? Właściwie to nie była sprzeczka, tylko nieprzyjemna wymiana zdań. Taak. Tego muszę dowiedzieć się od Soula.
- Soul? Tak właściwie, co ty masz do Cole?
- Chmmm… No, widzisz… On mi się nie podoba. Zachowuje się idiotyczne, zgrywa bohatera. Myśli, że jest taki wspaniały, i że ty zawsze za nim pobiegniesz choćby nie wiem co. 
- Jakby nie było, to on mnie uratował w jaskini, nie ty. On chciał tutaj ze mną przyjść, a ja się zgodziłam, bo mu ufam. Nie zostawił mnie bez pomocy, jak ty. Dopiero teraz wykazałeś jakieś większe zainteresowanie moją osobą. To nie jest tak, że nie jestem ci wdzięczna, za to, że przybyłeś mi na pomoc. Jednak czuję, że gdybyś się nie pojawił i tak, dalibyśmy sobie radę. I nie zachowuje się idiotycznie. To już wymyśliłeś. Tak jak to, że uważam go za durnia.
- Więc, skoro tak, to czemu jesteś tu ze mną? Czemu za nim nie pobiegłaś, jak tak ci na nim zależy i jak jest taki wspaniały?
- Bo sama nie wiem, co się dzieje w mojej głowie.
Basior spojrzał z poirytowaniem w niebo.
- No właśnie. Jesteś tu ze mną ciałem, a myślami błądzisz gdzieś koło niego. Jak to z tobą jest? Co mam zrobić, żebyś wreszcie mi zaufała? Jak mam cię rozgryźć, skoro ty sama siebie jeszcze nie rozgryzłaś?
Milczałam. To co powiedział Soul to prawda. Nie znam samej siebie. Nie wiem kim jestem. O co mi chodzi? Czemu tak postąpiłam? Dlaczego wciąż siebie nie rozumiem? Nie wiem, ale teraz nie mam czasu zaprzątać sobie tym głowy. Podczas rozmowy, basior uświadomił mi jedno: muszę poszukać Cole.
Stanęłam. Soul popatrzył na mnie zdziwiony.
- O co chodzi?
- Nie wiem. Ty rób, co chcesz. Ja idę go poszukać.
- Czy ty do reszty zwariowałaś?! On nie jest ciebie wart, nie pamiętasz?
- Nie, nie pamiętam. Moim zdaniem to ja nie jestem warta jego.
Urwałam rozmowę, odwróciłam się i pobiegłam nie patrząc za siebie. Słyszałam trzepot skrzydeł oraz wołania Soula. Niestety byłam za szybka nawet dla niego.
Biegłam i biegłam, aż w końcu łzy i zapadająca ciemność, zamazały mi drogę. Wpadłam do jakieś małej jamki, skuliłam się i nie walcząc już ze zmęczeniem, zasnęłam.
***
Gdy otworzyłam oczy, był wczesny ranek. Do mojej jamy wpadały radosne, słoneczne promyki. Nie mogłam zrozumieć ich radości, bo gdyby pogoda miała odwzorowywać mój nastrój, to byłoby szaro, pochmurno i deszczowo.
Wstałam i wyszłam z nory. Mięśnie miałam obolałe, a całą moją sierść pokrywał złocisty piasek. Otrzepałam się, rozciągnęłam i przywołałam trochę wody, by się napić oraz porządnie wykąpać. Po kąpieli, postanowiłam zapolować. Byłam straszliwie głodna, a przed rozpoczęciem poszukiwań musiałam się ponownie najeść. Jeśli chodzi o moje emocje to były one ponure, puste i bezbarwne tak jakby ktoś wyssał ze mnie wszystkie uczucia. 
Gdy mój posiłek dobiegł końca, czułam się silna fizycznie i słaba psychicznie. Kompletna masakra.
Żeby znaleźć Cole, musiałam posłużyć się znienawidzoną przeze mnie mocą. Odkryć jego pragnienie. Wtedy będę mogła stwierdzić, gdzie on się znajduje. Na razie lepszego planu nie miałam. 
Skupiłam się na basiorze. Do wykorzystania mocy, cały mój umysł musiał skupić się na wybranym wilku. Powoli odnajdywałam Cole myślami. Wiedziałam już gdzie się znajduje. Ruszyłam w wskazanym kierunku, cały czas skoncentrowana. Nie mogłam zgubić tropu. „Szkoda, że nie mogę się tam teleportować.” – myślałam. Zarys miejsca pobytu Cole był niejasny, a co gorsza cały czas się przemieszczał. W takich warunkach teleportacja była zbyt ryzykowna.

< Cole? Cieszę się, że twoja wena powróciła. :D >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz