- Ja bardzo bym chciał, ale na prawdę mogę? – spytałem troszkę nieśmiało.
- Oczywiście. – powiedziała z promiennym uśmiechem wadera.
- Och dziękuję, dziękuję pani! – o mało mi serce nie wyskoczyło z radości! Podszedłem do wilczycy. – Mogę panią przytulić?
- Ach, pewnie. – rzekła spokojnie, a ja przytuliłem się do jej łapy. Poczułem się, jakbym przytulał się do mojej mamy, ale wiedziałem, że to nieprawda... wzruszyłem się trochę, ale łzy nie uroniłem, trzeba w końcu się zachować. Po chwili oddaliłem się trochę.
- Jeszcze raz dziękuję.
- Nie ma za co. Na prawdę. – uśmiechała się troskliwie. –Będzie przynajmniej znowu jakiś basior w domu. – westchnęła smętnie. Mamie Mivy nie do twarzy było ze smutkiem, ale nie próbowałem jej pocieszać.
- A Birk idzie z nami na pogrzeb? – spytała cicho Miva
- Nie, ja nie będę przeszkadzał. Zostanę tu, albo coś. – wtrąciłem się
- Jeśli tak wolisz. – powiedziała dorosła, ale widziałem na jej pyszczku trochę ulgi. – Znajdź sobie miejsce w którym będzie ci wygodnie. My jeszcze się przygotujemy i idziemy. – pokiwałem łebkiem. Pospacerowałem po dużej, przytulnej jaskini i znalazłem idealne miejsce. Nie rzucało się w oczy i było wygodne. Usiadłem i westchnąłem. Czekałem aż wpadnie mi do głowy jakiś pomysł, co można zrobić.
<Miva? Melody?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz