poniedziałek, 29 grudnia 2014

Od Arno - Na konkurs

Był bardzo piękny dzień. Słońce grzało i ptaki śpiewały. Spokój ten przerwał krzyczący chochlik. Nie bardzo się tym przejąłem. Nagle wybiegło ich więcej. Chochliki panikowały i biegały w kółko. Podszedłem do jednego.
-Co się stało? - zapytałem go
-B...bestia atakuje n...naszą wioskę... - wyjąkał
-Gdzie? - zapytałem
Pokazał drżącym palcem na ścieżkę w lesie. Ruszyłem w tamtą stronę. Kiedy do tarłem zobaczyłem że dziwne stworzenie faktycznie niszczy wioskę chochlików. Lecz chochliki się mu odgryzały rzucając czym na kształt małej włóczni. Stwór spojrzał na mnie i uciekł. Był mniej więcej wielkości konia. Wyglądał mniej więcej tak:
Bym całe zamieszanie zignorował gdyby nie to spojrzenie stwora. Oczy miał przestraszone i zrezygnowane. Jakby prosił mnie o pomoc. Postanowiłem wyjaśnić sprawę. Ruszyłem za stworem. Nie odszedł daleko. Siedział na brzegu jeziora i patrzył się w wodę. Schowałem się w krzakach i go obserwowałem. 
-Możesz wyjść, nic ci nie zrobię - odezwał się smętnie stwór
Lekko zdziwiony wyszedłem i usiadłem obok niego. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy.
-Jestem Arno, należę do tutejszej watahy - powiedziałem
-Mojego imienia nie zdołasz wymówić, ale mów mi Liam... - odparł - jestem Altaixem...
-Czym jesteś? -zapytałem
-Altaixem, jesteśmy starą rasą - powiedział - niektóre legendy mówią że jesteśmy połączenie wilka ze smokiem...
Liam dalej patrzył się w wodę. 
-Czemu zaatakowałeś te niewinne chochliki? - zapytałem
-Jakie?! Niewinne?! To są wredne złodzieje! - warknął
-Spokojnie - powiedziałem - opowiesz co się stało?
Altaix znowu się spojrzał w wodę i westchnął.
-Dobrze....jakieś dwa dni temu po raz pierwszy spałem w jaskini, zawszę śpię na drzewach...no i kiedy spałem zginął mi mój amulet, wszystkie tropy prowadziły do wioski chochlików - powiedział
-Tyle zachodu o amulet? - zapytałem
-To nie jest zwyczajny amulet.... - westchnął - On daje mi moc...urodziłem bez mocy....
-Mogę ci pomóc - powiedziałem z lekkim uśmiechem - pogadam z nimi 
Poszliśmy do wioski. Liam szedł obok mnie. Gdy tylko chochliki nas zauważyły wczęły  panikę. Potem przyszły następne z małymi łukami w rękach. Zaczęły strzelać. Były gotowe do wojny. Liam uciekł, a ja zostałem, lecz byłem zmuszony do odwrotu. Strzały te mimo że małe były bardzo bolesne. Poszedłem z powrotem nad jezioro. Liam znowu tam siedział i patrzył się w wodę. 
-No i nadal uważasz je za niewinne? - zapytał.
-Nie sądziłem że ... - przerwałem wyciągając sobie strzałę - ...mogą być tak agresywne
Altaix westchnął. 
-Nie martw się, spróbujemy jeszcze raz, tylko tym razem nie pokazuj się im - powiedziałem
Ruszyliśmy drugi raz do wioski chochlików. Liam zgodnie z moim poleceniem schował się w krzakach. Chochliki gdy mnie zobaczyły znów wyciągnęły małe łuki i zaczęły strzelać. 
-Stop - wrzasnąłem - Co wy robicie?
-A co ty robisz? -zapytał jeden.
Westchnąłem.
-Ten stwór co was zaatakował miał powód by to zrobić, macie jego amulet i on chce szybko go odzyskać - powiedziałem - gdy go odzyska zostawi was w spokoju.
-Jaki amulet? - zapytał.
Zgrywał idiotę. Ponownie westchnąłem.
-Ten który mi zabraliście - warknął Liam i wyszedł zza krzaków.
-Nie mamy żadnego amuletu - odparł inny chochlik.
Postanowiłem siłą to od nich wydusić. Zmieniłem się w smoka, zaryczałem i zionąłem ogniem w niebo. Rozpoczęły ostrzał, lecz smoki mają za twardą skórę by coś poczuć. Kłapnąłem przy jednym paszczą. Nie chciałem im zrobić krzywdy, lecz chciałem by myśleli że jest inaczej. W końcu wszystkie stanęły przy wielkim głazie. 
-Gdzie jest amulet? - ryknąłem.
Chochliki drżały. 
-Wioska z klifu go wzięła - powiedział jeden szybko drżącym głosem. 
Przemieniłem się z powrotem w wilka. 
-Tak ciężko było? - zapytałem z szyderczym uśmiechem i poklepałem go po głowie.
Poszedłem do Liama.
-Ciekawa moc - uśmiechnął się Liam - daleko ten klif?
-To po drugiej stronie lasu, kawał drogi - powiedziałem.
Znów przemieniłem się w smoka. Rozłożyłem skrzydło tak że jego końcówka była przy przy łapach Liama.
-Wskakuj, będzie szybciej - powiedziałem.
Altaix zawahał się lecz wszedł po skrzydle na mój grzbiet. Powoli wzbiłem się w powietrze. Lecieliśmy parę minut. Kiedy wylądowałem Liam od razu zeskoczył z mojego grzbietu. Przemieniłem się w wilka i poszliśmy do tej wioski. Jakimś cudem chochliki wiedziały że przybędziemy. Od razu rozpoczęły atak. Uciekliśmy. Jedynym sposobem na zdobycie tego amuletu była kradzież. 
-Zaczekaj tu - powiedziałem do Altaixa.
Podkradłem się do wioski. Ukryłem się w krzakach za największym z domków. Stawiałem że tam właśnie będzie. Podniosłem ostrożnie dach. Zgadłem, amulet tam był. Był cały złoty, a na mim była wyżłobiona postać Altaixa. Wziąłem ten amulet i pobiegłem do Liama. Podałem mu go. Od razu się uśmiechnął.
-Dziękuję ci - powiedział
-Nie ma za co- odparłem
-Nigdy ci tego nie zapomnę - powiedział Liam i poszedł w swoją stronę
Zastanawiałem się czy kiedyś jeszcze go spotkamy.

Koniec =3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz