Szłam powoli i miarowo. Celem wyprawy było znalezienie rozsądnego miejsca na późniejszy nocleg, oraz poznanie okolicy. Rozglądałam się bacznie dookoła. Wszystko było takie radosne, wesołe, aż się uśmiechnęłam. Ptaki ćwierkały, ostatnie liście na drzewach szumiały. Chodziłam długo, by znaleść tę odpowiednią jaskinię. Błąkałam się wśród drzew, nie znając kompletnie tego terenu... wzleciałam w powietrze, by mieć większe pole widzenia. Leciałam chwilę i... jest! Jakaś jaskinia! Przefrunęłam ten odcinek w parę sekund, zfrunęłam na ziemię i weszłam do środka. Zawołałam:
- Jest tu ktoś? - echo rozeszło się po ogromnej jaskini, z której wyleciały ze dwa kruki i wyłonił się basior.
- Tak, ja tu jestem. - rzekł. - A Ty jesteś nowa, prawda?
- Tak, tak. Dziś dołączyłam. - starałam się być miła, ale z dużym dystansem.
- No właśnie, nigdy cię nie widziałem na tych terenach.
- Przeszkadzam ci? - zapytałam.
<Aventy, można? :)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz