Rany, dawno nikt nie był dla mnie tak miły...
- Jeśli to nie będzie problem... - basior uśmiechnął się i zapewnił, że nie ma najmniejszego problemu. - to przynajmniej chwilowo zostanę u ciebie, a jutro coś znajdę.
- Nawet nie musisz znajdyać innej, jeśli chcesz.
- Dzięki, ale jeszcze zobaczymy. - powiedziałam, bo w sumie wolałam mieć własny dom i jakąś prywatność... chociaż może jednak zostanę... nie wiem. Zaburczało mi w brzuchu. - Jesteś może głodny?
- No, trochę. Chodźmy coś upolować. - zmieniłam się w sowę. Spojrzał na mnie zaciekawionym wzrokiem, jednak nic nie powiedział.
- Lecę sprawdzić, czy nie ma jakiejś zwierzyny w pobliżu. - wzleciałam w górę i pędziłam w poszukiwaniu jakiejś sarny. Znalazłam ją dość niedaleko. Stworzyłam wokół niej gęstą mgłę, żeby nie uciekła zbyt daleko. Wróciłam szybciutko do Aventy'ego, by powiadomić go o pozycji zwierzyny. Zmieniłam się w wilka i szliśmy niespiesznie w tę stronę. Powoli dochodziliśmy do zdobyczy i poskromiliśmy ją. Jedliśmy ze smakiem. Po sytej kolacji poszliśmy do jaskini. Nie mówiliśmy nic do siebie, jednak nie była to cisza niezręczna. Po prostu rozmyślaliśmy. Znaczy, przynajmniej ja... myślałam o nowym znajomym. Dawno nikt nie był dla mnie taki miły, ani ja dla nikogo... podsumowując: szczęśliwy dzień. Weszliśmy do mieszkanka. Usadowiłam się dość głęboko w jaskini, Aventy nieco przedemną.
- Dziękuję za dzisiaj. - powiedziałam.
<Aventy? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz