Ślizgaliśmy się, a raczej spadaliśmy w dół po złocistym piasku. Ja starałem się być cicho, ale Moon krzyczał (jak to zwykle bywa przy 'spadaniu' xD). Upadliśmy na miękki piasek, ale i tak cholernie bolało. Jęknąłem. Rozejrzałem się do o koła, ale nigdzie nie mogłem znaleźć Moon. Po chwili usłyszałem cichy jęk. Pobiegłem w jego stronę. Moon leżała na piasku w pobliżu. Podbiegłem do niej.
- Moon! Nic ci nie jest? Spadłaś z bardzo wysoka... - zacząłem mówić, a w moim głosie zabrzmiała nuta zaniepokojenia.
- Yg... Ch... chy... chyba c... coś stało się z moim brzuchem. - wyjąkała zduszonym głosem. W jej oczach zakręciły się łzy. Spojrzałem w tamtą stronę.
- Musisz mieć złamane żebro... - stwierdziłem i spojrzałem na sufit wielkiej obszernej zapiaszczonej komnaty. - Nie będziesz mogła nigdzie pójść w tym stanie. A z tej "komnaty" nie ma wyjścia...
Chciałem coś jeszcze powiedzieć, ale nagle rozległ się huk. Ziemia zatrzęsła się, a z wysoko umieszczonych otworów w ścianach zaczął sypać się gęsto piasek. Byliśmy w pułapce...
<Moon? A tak mnie jakoś z tym piaskiem naszło po bitwie Gaary xD. Nie bierz tego do siebie :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz