Spojrzałam za siebie. Kiedy zdałam sobie zdanie, że korytarz, którym przyszliśmy, zniknął, przestraszyłam się. Zaczęłam się zastanawiać, o co w tym wszystkim chodzi.
- Nie masz wrażenia, że ktoś nas obserwuje? - zapytałam.
Serine zilustrował otoczenie i nadstawił uszu. Nagle odwrócił głowę.
- Czy ty też widzisz to co ja? - powiedział lekko zdenerwowany całą sytuacją.
Podeszłam do niego. To, co zobaczyłam zwaliło mnie z łap. Znikąd wyrosły nagle bielutkie, marmurowe schody, które doskonale komponowały się z resztą pomieszczenia. Zrobiłam krok do przodu.
- Stój! A co jeśli to pułapka? Widzisz te spękania? Mogą się lada chwila zawalić, a poza tym...
- Hej! Spokojnie. Nic mi się nie stanie. Umiem przecież latać. Zaufaj mi - uśmiechnęłam się leciutko i spojrzałam mu w oczy.
Pragnęłam odczytać jego prawdziwe emocje. Zdjąć z jego twarzy tą maskę. Czułam się tak, jakby nie chciał mi siebie pokazać. Jakby mi nie ufał, traktował jak zupełnie obcą. Basior spuścił jednak tylko głowę. Zrezygnowana skierowałam się na schody. Zaczęłam stąpać po marmurowych schodach, bardzo ostrożnie. Z lekkiej mgły wyłoniły się piękne drzwi, lekko spękane na górze. Ciekawość coraz bardziej zżerała mnie od środka. Przyspieszyłam lekko kroku i już za chwilę byłam za progiem. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę.
- Gdzie my w ogóle jesteśmy? - zapytał Serine.
- We wnętrzu zamku...
<Serine?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz