Szłam lasem myśląc o klątwie. Mojej klątwie. Ciaży ona na mnie od szczeniaka. Polega to na tym, że czasem tracę zmysły i szaleję pozbywając się wszystkiego na swojej drodze... Słyszałam o Eliksirze Wolności, gdzieś w Górach Skalistych. Podobno sprzedaje je jakiś goblin. Może podejmę się ryzyka?
Weszłam do jaskini. Spakowałam mapę, kilka mniejszych eliksirów, tak na wszelki wypadek, sztylecik i coś w rodzaju "ochraniacza" na łapę. Manierka z wodą... kilka jabłek...
Po chwili wyszłam z jaskini i ruszyłam na północ.
Robiło się coraz ciemniej. Postanowiłam poszukać miejsca na nocleg. Po kilku minutach odnalazłam małą jaskinię. Rozpaliłam ognisko i położyłam się. Chwilę później zobaczyłam coś pięknego. Przed moją jaskinią spacerowały i unosiły się jakby duchy zwierząt. Były tam wilki, króliki, jelenie, łanie, wydry, kuny, koty, konie... ale szczególnie zachwycił mnie jeden - smok.
Smok podszedł do mnie i przemówił:
-Dzisiaj wędrowcze masz zaszczyt zobaczyć wędrówkę duchów. Każdy, kto znajdzie się tutaj w ten dzień, będzie mógł wybrać sobie ducha, który będzie go chronił aż do końca. Proszę więc, wybierz jednego z nas.
Długo patrzyłam na te wszystkie stworzenia. Wszystkie były piękne, jednak...
-Wybieram ciebie. Jakie jest twoje imię?
-Na imię mi Vuko. A tobie?
-Susan.
-A więc, Susan, będziesz mnie mogła przywołać kiedy tylko chcesz, wystarczy, że wypowiesz moje imię-powiedział i zniknął, a ja zasnęłam patrząc na biegające wokół mnie duszki.
Obudziłam się wcześnie, dopiero wschodziło słońce. Wstałam, sprzątnęłam po ognisku i ruszyłam dalej. Było cicho, potwornie cicho. Zaczynało mi się nudzić. Nagle usłyszałam skrzeczenie gdzieś w krzakach. Wskoczyłam w nie i zobaczyłam jak dwa małe hipogryfy znęcają się nad trzecim.
Zaczęłam warczeć i wskoczyłam międzi nie. Hipogryfy zaczęły uciekać skrzecząc. Został tylko czarny, ze zwichniętym skrzydłem. Uleczyłam mu je za pomocą mocy.
-Dziękuję-odezwał się.
-Nie ma za co-uśmiechnęłam się.-Jestem Susan, a ty?
-Mam na imię Griffin-spojrzał na moją torbę.-Idziesz gdzieś?
-Tak, w Góry Skaliste.
-Mogę iść z tobą? Boję się, że wrócą...
-Pewnie, chodź.
Griffin uśmiechnął się i poszedł za mną. Opowiadał mi o swojej rodzinie, przyjaciołach... Okazało się, że jest sierotą. Zajmują się nim wujkowie, a raczej kuzyni, bo wujostwo go nie chce.
Dzień zszedł nam na rozmowach. Znaleźliśmy jakąś jaskinię i rozpaliliśmy ognisko. Zasnęliśmy.
Obudziłam się w środku nocy. Ktoś wchodził do jaskini. Nie był to wilk, to w ogóle nie było zwierzę. Był to człowiek! Wszedł w światło ogniska i wtedy przyjżałam mu się dokładniej.
Skoczyłam na równe nogi i zaczęłam warczeć. Człowiek złapał włócznię opartą o ścianę. Nie atakował jednak.
-Skąd się tu wzięłaś?-zapytał patrząc na mnie i Griffina.
-Wędruję-odwarknęłam.
-Dokąd?
To on mnie rozumie?! Zaczyna się robić ciekawie...
-Do Gór Skalistych...
Odłożył włócznię i usiadł. Dalej byłam w pozycji gotowa do ataku.
-Spokojnie, usiądź sobie. Lubię zwierzęta.
-Chyba na talerzu.
-Zależy...
Zaśmiałam się i usiadłam. Jego oczy nie były ludzkie, tylko... smocze?
-Jak masz na imię?-zapytałam.
-Drakkainen, a ty?
-Susan.
-Powiedz, po co idziesz w Góry Skaliste?
Opowiedziałam mu o klątwie i eliksirze. Dorzucił drewna do ognia i rzekł:
-Nie zadawaj się z tym gnomem...
-Goblinem-poprawiłam go.
-Goblinem... To stary krętacz i tyle... Da Ci jakąś wygórowaną cenę... Coś w stylu "Daj mi swoją duszę"...
-Aż tak?-zapytałam zaskoczona.-Więc jak mam się pozbyć klątwy?
-Może trochę przesadziłem-zaśmiał się.-Mogę pójść z tobą, znam tego goblina. Pogadam z nim jak trzeba.
-Dzięki.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym zasnęliśmy.
Obudiliśmy się późno. Bardzo późno... Wstaliśmy i od razu ruszyliśmy. Drakkainen upolował coś po drodze. Był to duży jeleń, którego zjedliśmy na surowo. Idąc dużo rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Griffin co jakiś czas latał by wypatrywać zagrożenia. Niemożliwe... Wilk, Gryf, i człowiek. Nie walczą, nie zabijają się, tylko rozmawiają i śmieją. Wilk i Gryf to jeszcze, człowiek i Gryf też możliwe. Ale wilk i człowiek? To jakiś cud, może nawet złamanie zasad... Drakkainen nie jest taki zły...
-Susan?
-Nooo....?
Drakkainen skoczył na nie i zaczął drapać po szyi i brzuchu. Śmialiśmy się przy tym, a Griffin skakał na chłopaka próbując go odciągnąć.
-Drakkainen!-śmiałam się.-Vuko! Chodź do nas!
-Vuko?-zdziwił się Drakkainen.
Po chwili smocza poświata pojawiła się przed nami. Człowiek i smok stanęli jak wryci.
-Drakkainen?
-Vuko?
Rzucili się sobie "w ramiona". Drakkainen zaczął tulić łeb Vuko, a ten mruczał.
-To wy się znacie?
-Vuko był moim smokiem, zanim zabiły go... wilki...-spojrzał na mnie.-W sumie to ludzie z wilkami... potem znów był konflikt i takie tam...
-Rozumiem...
-No ale co tam. Do gór jeszcze kawałek. Chodźmy.
Teraz wędrowaliśmy w czwórkę. Także było duzo śmiechu. W końcu dotarliśmy pod górę. Zaczęliśmy się wspinać. Zobaczyliśmy jakiś kształt... Była to pantera śnieżna.
Towarzszył jej biały tygrys.
-Czego chcecie?-zawołała pantera.
-Chcemy dostać się na szczyt góry-odpowiedziałam.
-Z jakiegóż to powodu?-zapytał tygrys.
-Chcemy porozumieć się z goblinem.
-W takim razie chodźcie. Jestem Deirdre-powiedziała pantera.
-A ja Jadran-powiedział tygrys.
-Jesteśmy strażnikami góry-objaśniła Deirdre.-Chodźmy.
Prowadzili nas kilka godzin. Poznaliśmy się przy tym. Deirdre była poważna, a Jadran to wesołek, chociaż pantera też się czasem śmiała. "Wielka szóstka". Zaprzyjaźniliśmy się...
Następnego dnia o świcie byliśmy w jaskini goblina.
-Witam witam witam. W czym mogę służyć?- zapytał goblin.
-Witaj, chciałabym zapytać, czy to ty sprzedajesz Eliksiry Wolności?
-Tak, a chcesz kupić?
-To zależy od ceny.
-Pomyślmy...
Goblin zaczął zastanawiać się i patrzeć na moich przyjaciół.
-Ludzka wątroba?-zapytał.
Drakkainen zatrząsł się.
-Nie!
-Panterze futro?
Deirdre cofnęła się.
-Nie!
-Tygrysie kły?
Jadran stanął sztywno.
-Nie!
-Smocze skrzydła?
Vuko przechylił łeb na znak kpiny i odrazy.
-To duch, a poza tym, nie!
-Dasz mi swoją łapę?
Skrzywiłam się.
-Nie!
-Hmm... wiem! Oddaj mi Gryfa.
Griffin schował się za Drakkainena.
-Co? Nie! Nie ma mowy!
-Albo oddasz mi coś z twoich przyjaciół, Gryfa, albo nie dostaniesz eliksiru!
-W takim razie do widzenia!
Wyszłam z jaskini.
-A co z twoją klątwą?-zapytali.
-Jesteście ważniejsi. Nie oddam was za jakiś płynik. Wracajmy.
Uśmiechnęli się i ruszyliśmy.
Na dole pożegnaliśmy Deirdre i Jadrana. Następnego dnia musieliśmy pozegnać Drakkainena, bez łez się nie obyło. Vuko zostaje ze mną do końca życia, a Griffin... Postanowiłam, że zostanie z nami aż nie dorośnie.
Gdy wróciłam rzuciłam torbę w kąt i usiadłam czytając książkę.
Koniec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz