poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Od Grace ~ na konkurs

Dzisiejszy dzień wcale nie zapowiadał się ciekawie… Wszyscy byli zajęci swoimi sprawami, nawet Cyndi ze swoim bratem gdzieś zniknął… Nie było nikogo nowego do oprowadzenia, nikt nie potrzebował z niczym pomocy… W zasadzie powinnam się cieszyć, ale nie za bardzo wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Nie podłożę nikomu zdechłego szczura, bo Aventy potem da mi wykład. Zupełnie, jakbym była szczeniakiem. Nie będę straszyć wilków nagłym pojawieniem się, bo niektórzy źle na to reagują. Po za tym to nie wypada, i tak dalej…. Bla bla bla.
-Cześć Grace, co robisz? - koło mnie niespodziewanie pojawił się jakiś wilk… Ni, moment, nie JAKIŚ wilk. Serine!
-Nudze się, a co? Ty nie z Cei? - zapytałam patrząc na niego podejrzliwie. Ostatnio nieczęsto widzi się ich osobno. 
-Widzisz, chwilowo się rozdzieliliśmy… Bo właśnie wybieraliśmy się na jakiś wypad poza tereny watahy, ale zauważyliśmy dziwne światło. Wyjątkowo dzisiaj nie chce nam się przeżywać żadnych mrożących krew w żyłach przygód, więc…
-Postanowiliście powiedzieć o tym mnie? No dobra, prowadź - poleciał przodem i zaprowadził mnie na skraj watahy. Koło dziwnej kuli światła siedziała Ceivira i przyglądała jej się ciekawie.
-Czołem, Cei. Co macie dla mnie ciekawego? - nagle kula zaczęła płynąć poza tereny watahy.
-Zupełnie jakby na ciebie czekała… Wcześniej tylko się obracał dookoła własnej osi… - wilczyca wyglądała na zaciekawioną. 
-No dobra, wy idźcie szukać jakiś rzadko odwiedzanych miejsc, a ja potem zdam ci sprawozdanie - zaśmiałam się.
-No dobra… Tylko… - nie dokończyła zdania, bo Serine, pociągnął ją za łapę w górę. Pomachałam im na pożegnanie i ruszyłam za światłem. Kula przyspieszyła, a ja razem z nią. Zatrzymała się na polanie, na której leżał jakiś bardzo dziwny kamień.. Nie, moment, przecież to wilk! Trawa dookoła niego była czerwona. Natychmiast do niego podeszłam.
-Hej… słyszysz mnie? - zapytałam. Wilk pokiwał głową. Zobaczyłam głęboką i długa ranę biegnącą przez prawie cały jego brzuch. Szukając gdzieś w pobliżu jakiejś wody przyzwałam ją do siebie i używając moich niezbyt rozwiniętych talentów medycznych spróbowałam zaleczyć chociaż w jakimś stopniu ranę. O dziwo udało mi się ja usunąć prawie całkowicie. Przy okazji wilk, a dokładniej wilczyca jakby odzyskała trochę sił.
- Jestem Grace. A ty kim jesteś? - zapytałam.
-Jestem Paige… - wadera była cała szara z wyjątkiem biało - czerwonych chmur na ogonie. Nie powiem, ładnie to wyglądało.
-Czemu miałaś taka ranę na brzuchu? - dopiero po chwili uświadomiłam sobie, ja głupio musiało zabrzmieć moje pytanie.
-Wybacz, nie powinnam o to pytać…
-Nie, jest w porządku. Zaufałaś mi lecząc mnie, więc ja zaufam tobie. Potrafię panować nad polem magnetycznym… Wroga watahy chce wykorzystać moje zdolności do własnych celów, a dokładniej do rozpętania wojny domowej. Jestem pewnie jedynym na świecie wilkiem z takimi umiejętnościami, a żyję w watasze która bardzo szybko i agresywnie reaguje na jakiekolwiek zaczepki… Czyli na przykład zaatakujesz jednego członka i masz na głowie pół watahy. Pół, bo ostatnio się podzieliliśmy. Jedni chcą pokoju z sąsiadami, inni wojny. No a moje moce mogę się przysłużyć dodatkowo wrogom, którzy od pewnego czasu regularnie nas najeżdżają. Dzisiaj poszłam sama na polowanie no i jakimś sposobem mnie znaleźli. Udało mi się uciec aż tutaj. Ale są coraz bliżej… Potrzebuję schronienia… Możesz mi pomóc?-w sumie to nawet się nie zastanawiałam. 
-Oczywiście, że pomogę. Masz nieszczęście.. A może szczęście? Nieważne. W każdym razie masz je, cokolwiek to jest, ponieważ właśnie spotkałaś najbardziej nierozgarniętą samicę Gamma w historii świata.. Tak więc nic się nie bój, zaraz ich stąd przegonimy i nie będą cię więcej tykać…
Tylko żeby mój plan się powiódł musze skopiować twoje moce…
-Co? - zapytała Paige.
-Oczywiście zrozumiem, jeśli nie chcesz… Potem bym ich i tak nie używała, bo nawet nie wiem do czego. Po prostu pomyślałam, że mogłabym powiedzieć im, że macie z nami sojusz a u nas wszyscy mają moc taką jak twoja, a może nawet większą.. Może przestaliby was atakować… Ale to zależy od tego, czy chcesz czy nie. Bo równie dobrze mogę po prostu zwalić na nich ścianę wody, czy cokolwiek. Decyzja należy do ciebie. Wadera przez chwilę się zastanawiała.
-Zobaczymy, jak sprawy się ułożą. Wszystko zależy od przebiegu sytuacji.
-Okej. No to najpierw na tereny watahy!-zarządziłam i teleportowałam nas na granicę. Chwile czekałyśmy, a potem pojawiły się trzy czarne woli z białymi obwódkami dookoła oczu.
-Witam, czego tu szukacie?-zapytałam udając że o niczym nie wiem.
-Masz jednego z naszych... Chcielibyśmy odzyskać naszego członka watahy… - czyli będą kłamać. Okej. Pora zagrać w ich grę.
-mogę wiedzieć po co wam ona? Chciałam ją zaprowadzić do naszej uzdrowicielki… Wydaje się zmęczona i ranna… I twierdzi, że przed czymś ucieka. Wiecie coś o tym?
-Ach, owszem. Uciekaliśmy przed wielkim niedźwiedziem.. Chyba drapnął naszą towarzyszkę w brzuch.. tak to wyglądało… - ich lider unikał patrzenia mi prosto w oczy.
-A mogę wiedzieć jaka pozycję w stadzie zajmujecie? - zapytałam uprzejmie kątem oka zauważając czwartego wilka próbującego się zakraść na teren watahy za moimi plecami.
-A do czego jest ci to potrzebne? - popatrzył na mnie podejrzliwie.
-Po pierwsze, ten czwarty nie może wejść na nasze tereny. Po drugie nie dostaniecie Paige. Po trzecie, Jako Samica Gamma mogę w każdej chwili wypowiedzieć wam wojnę, a ostrzegam, mamy w watasze kilka nieprzyjemnych wilków śmierci… Znaczy niektóre są w porządku, ale nie chcielibyście z nimi walczyć… W ogóle na waszym miejscu nie wywoływałabym wojny, ponieważ my naprawdę jesteśmy silni…
-Ta, jasne. Widzę, że wszystko wiesz… Skąd wiesz, że nie jesteśmy silniejsi? - przewrócił oczami.
-Bo wiesz, u nas nawet jeśli nie wszyscy się lubią, to jednak jesteśmy rodziną. No i tylko tchórze wywołują wojnę nie bezpośrednio… Po prostu boicie się zmierzyć z ich pełnymi siłami…. Chcecie napaść ich słabych po wojnie domowej, zniszczyć to, co cudem ocaleje… Nie wzięliście tylko pod uwagę, że to wszystko ma jakieś korzenie…
-Co? - zdziwiony wilk zamrugał oczami.
-Ech.. Nieważne… Po za tym, do waszej wiadomości, Paige nie jest jedynym wilkiem z takimi umiejętnościami… Na świecie jest takich pełno. Po prostu szukacie w nieodpowiednim miejscu. A teraz uprzejmie proszę, wynoście się stąd. Nie chcecie mnie zdenerwować. I jeśli chociażby spróbujecie tknąć Paige natychmiast się o tym dowiem.. Dlatego nie radzę.
-A co ty niby możesz nam zrobić? - prychnął i śmiało przekroczył granicę watahy.
-Cóż, sam chciałeś… - natychmiast skopiowałam jego moc unieruchamiania i wykorzystałam ja przeciwko niemu. Nie będę sobie brudzić łap…
-Hej, co ty robisz? Przestań! - spróbował się poruszyć jednak nie udało mu się to.
-Tak z ciekawości.. Ile to działa? Bo nie umiem tego odwrócić… - pozostali nie dysponowali czymś przydatnym.
-Grace, poradzę już sobie… Mogę tylko zostać na waszych terenach jeden czy dwa dni, dopóki nie nabiorę sił?-zapytała podchodząc do mnie szara wadera.
-Jasne… Jakby coś, to wiesz gdzie mnie szukać… - mrugnęłam do niej porozumiewawczo.
-Tak. Jeśli coś pójdzie nie tak, natychmiast się o tym dowiesz… - oddaliłam się kawałek, a potem obserwowałam przez chwile sytuację. Widząc jednak waderę wracającą do sił, uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam powoli wracać na tereny watahy. Kto by pomyślał… A to wszystko przez to, że Serine ma już dość czyhających wszędzie niebezpieczeństw.. Chyba na prawdę muszę im podziękować.. Kolejni sojusznicy do mojej listy… Zadziwiające, jak niewiele potrzeba, aby zdobyć przyjaciół…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz