poniedziałek, 24 sierpnia 2015

O Grace CD. Cyndi'ego

Przez długi czas po prostu leżeliśmy nic nie robiąc. Przyjemnie było jedynie słuchać miarowych uderzeń jego serca ze świadomością, że jest właśnie teraz obok mnie i nie ma zamiaru mnie puścić. Już dawno nie czułam się tak spokojnie i bezpiecznie. Wszystko byłoby pięknie… Gdyby ciszy nie przerwało burczenie w moim brzuchu. Westchnęłam cicho, niezadowolona z takiego stanu rzeczy.
-Jesteś głodna? - zapytał Cyndi patrząc na mnie tymi swoimi pięknymi oczami.
-Trochę… Ale chyba nie bardziej niż ty - zaśmiałam się, kiedy jemu również zaburczało w brzuchu.
-W takim razie chodźmy coś zjeść… - uśmiechnął się i wstał z ziemi. Mruknęłam pod nosem coś na temat tego, że nie chce mi się jeszcze wstawać i przeciągnęłam się powoli.
-No dobra… co dzisiaj jemy? - ziewnęłam trąc łapą oczy.
-A co sobie pani życzy?
-Najlepiej coś dużego… - mruknęłam i wyszłam za nim z naszej dotychczasowej „kryjówki”.
Prawie jak na zawołanie na pobliskiej polanie pasło się stado dorodnych jeleni.
-Chyba mamy szczęście… - mruknęłam i przygotowałam się do biegu.
-To którego bierzemy? - basior wskazał łapą na największego osobnika w grupie.
-Ten będzie w sam raz… - i tym razem zastosowaliśmy naszą „tajemną” taktykę polowania. Mianowicie ja pojawiałam się przed zwierzęciem, co je płoszyło, zaganiałam do Cyndi’ego, a następnie po prostu je zabijaliśmy. Kiedyś się zastanawiałam jak to by było jeść na przykład tylko owoce, jednak po kilku dniach na takiej „diecie” nie miałam siły na cokolwiek. Stosując jednak ową sztuczkę polowanie miało o wiele większe powodzenie. I tym razem również nam się udało. Pojawiłam się przed jeleniem, co kompletnie go zamurowało.
-Cześć - rzuciłam i uśmiechnęłam się. Zwierzę natychmiast ruszyło z kopyta we wcześniej zaplanowanym przez nas kierunku. Kiedy zbaczało z trasy pojawiałam się obok i zaganiałam go z powrotem. Całe stado rozproszyło się na wszystkie strony. Chwilę po wbiegnięciu do lasu dołączył do mnie Cyndi i powalił zwierzę. Jeleń jeszcze chwile wierzgał, dopiero po przegryzieniu tętnicy przestał się ruszać. Tylko czasami jakaś część jego ciała dziwnie drgała. Po śniadaniu bez zastanowienia położyłam się w wysokiej trawie i zamknęłam oczy ciesząc się ciepłymi promieniami słońca. 
-Wstawaj leniu - w jednej chwili ciepło łaskoczące mnie w nos zniknęło. Otworzyłam oczy i zobaczyłam na sobą Cyndi'ego.
-No weź… było tak ciepło… - westchnęłam i podniosłam się z trawy.
-Szkoda tracić dzień, skoro już wstaliśmy… Chodź, chociaż się przejdziemy - przewrócił oczami.
-Jak zasnę, ty będziesz mnie łapał - mruknęłam i ponownie ziewnęłam.
-Okej. Nie mam z tym najmniejszego problemu… No, nie gwarantuję, że długo cię utrzymam…
-Sugerujesz, że jestem gruba? - uniosłam brew do góry.
-Nie, w życiu! Ale trochę ruchu by ci się przydało… A nie tylko śpisz… Serio, niedługo mnie dogonisz - zaśmiał się. W sumie to prawda. Ostatnio wstaję coraz później…
-No dobra… W takim razie ścigamy się do… No dokądś tam. Się zobaczy. Kto ostatni sprząta następnym razem jaskinię - rzuciłam przez ramię i puściłam się biegiem przed siebie.  Cyndi po chwili mnie dogonił.
-A gdzie „start”? - zapytał przewracając oczami.
-Oj tam, czepiasz się… - zapanowała przyjemna cisza, która wcale nam nie przeszkadzała. Biegliśmy tak przed siebie prawie cały dzień. Po drodze rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, a tematy wcale się nie kończyły. Zwolniliśmy dopiero kiedy niebo zaczęło się robić różowe. Chyba już nie byliśmy na terenach watahy… Wszędzie dookoła było pełno unoszących się w powietrzu skał z których spływały wodospady. O ogóle wszędzie było pełno wodospadów, jeziorek… Promienie słońca pięknie wszystko oświetlały.
-Wow. Co to za miejsce? - zapytał Cyndi rozglądając się dookoła.
-Nie mam pojęcia… Ale tu jest pięknie.
-Racja… Nie wyczuwam innych wilków… Może by tak wzbogacić naszą watahę o kolejne miejsce? - uśmiechnął się.
-Czemu nie? Aventy będzie coś ględził o zaznaczaniu terytorium… Ale to już nie nasz problem… - spacerowaliśmy po tej pięknej okolicy dopóki słońce nie zniknęło za horyzontem. Wtedy postanowiliśmy znaleźć sobie jakieś miejsce do przenocowania. Jaskinia koło jednego z Małych stawów wydawała się idealna. Jednak kiedy tylko położyliśmy się w niej poczułam nieprzyjemny uścisk w brzuchu.
-Cyndi… brzuch mnie boli…

<Cyndi? XDD Wreszcie napisane, skończone no i w ogóle jest no xD Tyle mi to zajęło.. Problemy techniczne, wyjazdy.. przepraszam za wszystko…. :/ mam nadzieję, że może być xD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz