Ruszyłyśmy w stronę południowych granic. Gadałyśmy jak najęte. I tak zleciał nam dzień. Pod wieczór, kiedy wracałyśmy już do jaskiń opowiedziałam jej trochę o mojej przeszłości. I wtedy TO się stało. Upadłam, a oczy mi się zamgliły.
Szczeniak rozglądał się po małej, obskurnej jaskińce. Szybowałam jako duch nade mną i moimi rodzicami.
-Hazel bierz to i uciekaj - matka wręczyła mi zawiniętą w szmatkę paczuszkę.
-Ale mamo, ja nie... - zaczęłam, ale ojciec mnie uciszył jednym spojrzeniem. Zamilkłam i spuściłam wzrok. Odwinął paczuszkę i założył mi naszyjnik na szyję. W sumie to go nie widać, ale jest i być musi póki... Nieważne. Nagle usłyszeliśmy wycie wielu wilków.
-Hazel uciekaj! - zawołała matka. Jej oczy rozbłysły przerażeniem. Miałam ochotę się rozbeczeć. Ale nie poleciała nawet najmniejsza łza.
-Kochamy cię Hazel. Bądź dzielna. Bądź silna - wyszeptał ojciec i wypadł przed jaskinię. Potem dało się słyszeć już tylko długi przepełniony bólem krzyk i wszystko umilkło...
<Moon? Co zrobisz? xP>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz