Zamrugałem oczami. Ee... co?
- Wszystko w porządku! - zawołałem do Dezessi, która biegła w moją stronę.
- Uff... bogu dzięki! - Uścisnęła mnie. Odsunąłem ją jednak od siebie i spojrzałem z niesmakiem na pumę.
- Tak, świetnie - westchnąłem. - Słuchaj, robi się późno i jestem trochę zmęczony, tak więc...
- Och, cudnie, chodź szybko! - Wadera chwyciła mnie za łapę i pociągnęła w stronę lasu.
- Gdzie mnie tak ciągniesz? - zapytałem.
- Rok temu, o tej samej porze, tego samego dnia miesiąca widziałam coś niezwykłego! Kolorowe kule unoszące się w powietrzu! Chciałam abyś i ty je zobaczył! Chodź!
Gdy dotarliśmy nad klif zalany wielobarwnymi promieniami słońca ujrzałem niezwykłe, latające kule.
- Niesamowite... - mruknąłem pod nosem kręcąc głową z niedowierzaniem.
<Dez? :p >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz