- Co to było? – spytałam ogłupiała, gdyż po wyznaniu Sperrka kompletnie przestałam myśleć.
- Nie wiem, może…
- Cii! – przerwałam mu.
Woda w jeziorze lekko falowała. Poruszała się, jednak wiatru nie było.
- Musimy się dostać za wodospad. – powiedziałam stanowczo. – Szybko.
- Ale co…
- Na trzy. Raz, dwa, trzy!
Wskoczyliśmy razem do wody. Przebierałam łapami najszybciej na umiałam, jednak fale znacznie mnie spowalniały. Były coraz większe, a do wodospadu wciąż było daleko.
Spojrzałam w bok, myśląc, że ujrzę tam płynącego basiora, ale on był już daleko przede mną. Poczułam jak łapy mi wiotczeją, nie miałam siły płynąć dalej. Ale musiałam. Na brzegu nie było bezpiecznie. Mogłam mieć tylko nadzieję, że to coś, co chce się wydostać spod powierzchni wody, zostawi Watahę w spokoju.
„Mają barierę.” – przypomniałam sobie nieprzytomnie.
Patrzyłam jak Sperrk przepływa przez wodospad, a potem, przez lecące strugi wody, jak gramoli się na skałę i dyszy ze zmęczenia. Musiałam przyspieszyć.
Został mi niewielki kawałek do wodospadu. Pięć metrów. Trzy. Jeden…
Za mną powstał wielki wir wodny. Coś jakby wielka dziura, wyrwa w jeziorze. A z niej wychynęła wielka, drzewiasta łapa. Wielka gałąź jako ramię, długie patykowate palce i gdzieniegdzie zeschłe liście. Obrzydliwa łapa pognała w moim kierunku właśnie w tej chwili, gdy nosem dotykałam wodospadu.
Poczułam ucisk, gałęzie oplotły najpierw moje tylne nogi, a późnij skrępowały resztę mojego ciała. Obrzydliwa kreatura wciągnęła mnie do swojego królestwa pod jeziorem.
Wzięłam głęboki wdech, by nie utonąć. Wzrok zamgliła mi woda, straciłam z oczu słońce, niebo, lekkie, puszyste chmurki, trawę, skały, wodospad, Sperrka…
Nie. Nie chciałam o nim teraz myśleć.
Meduza z wodogłowiem wciągała mnie coraz głębiej i głębiej. Powoli zaczęło brakować mi powietrza. Ciemność wokół mnie, mroczki w oczach. Ale musiałam wytrzymać… Jeszcze… Trochę…
Jasność pojawiła się tak szybko, jak zniknęła. Szybki błysk, czas na nabranie powietrza i znowu coraz głębiej i głębiej. Mój mózg został dotleniony, jednak nie umiałam logicznie tego wytłumaczyć. Było tak jakbym wdychała powietrze, ale przecież tego powietrza tam nie było.
„Nosz… Logiczne rozumowanie = (– 1) pkt.”
Kreatura wciągała mnie coraz głębiej, znowu zaczęło mi brakować powietrza. Historia się powtórzyła. Błysk, tlen, ciemność. Zdarzyło się tak jeszcze dwa, trzy, a może cztery razy? Nie, pięć. A może sześć? Sama już nie wiedziałam.
Zmęczenie zaczęło dawać się we znaki. Niby nic nie robiłam, a jednak obrzydliwa meduza bawiła się mną, utrzymując mnie na skraju życia i śmierci. A może to był tylko sen? Może już nie żyłam? Utonęłam? A może to była jawa? Co jeśli nadal żyłam? Majaczyłam? Bardzo prawdopodobne. Tak… bardzo… chciało… mi… się… spać…
<Sperrk? Liczę na twoją kreatywność :P>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz