- Co tu robisz? - powtórzyłem raz jeszcze usiłując przekrzyczeć deszcz. Wadera najwidoczniej tym razem mnie usłyszała. Odwróciła się natychmiast. Powiedziała coś, ale ja tego nie usłyszałem. Nie wiedziałem jak mogę się z nią porozumieć, skoro nic nie było słychać. Deszcz bębnił o piaszczystą ścieżkę, która teraz zmieniła się w mokrą plamę błota. Szczerze mówiąc, to nawet nie widziałem dokładnie, jak wadera wygląda, choć stała tak blisko mnie. Widziałem zaledwie jej zgrabną sylwetkę. Machnąłem żeby dać jej do zrozumienia, aby poszła za mną. Chyba zrozumiała. Ruszyłem w przeciwną stronę brnąc przez błoto, które o chwile zagłębiało nas bardziej. Co chwilę zerkałem przez ramię, aby sprawdzić, czy nie zgubiłem wilczycy. W końcu chwyciłem ją za łapę i pociągnąłem do najbliższej jaskini. Gdy weszliśmy, zasunąłem za sobą liściastą kotarę. Deszcz ucichł ale był jeszcze jeden problem... w tej jaskini nie było światła, a jako, że wszystko na zewnątrz było suche nie mieliśmy jak rozpalić ognia.
- Halo...? - usłyszałem delikatny głos, który rozbrzmiał odbijając się od wszystkich ścian.
- Przepraszam, że cię tu zaciągnąłem, ale wyglądałaś tak, jakbyś nie miała się gdzie schować... A teraz nie mamy jak zapalić światła. - mój głos również potoczył się echem po jaskini.
- Hm... - zamyśliła się wadera. - Myślę, że Ethel może załatwić ten problem.
- Kto? - zamrugałem oczami. Nie usłyszałem jednak żadnej odpowiedzi. Ujrzałem natomiast, że pode mną paliło się słabe światełko. Gwałtownie cofnąłem się do tyłu. Choć nawet, jakby ktoś rzucił we mnie płonącą pochodnią, nie miałem pewności, czy moja przemoczona sierść dała radę się zapalić. Nagle światełko zaczęło się powiększać wypełniając słabym, ale ciepłym światłem. Wreszcie mogłem dokładniej przyjrzeć się wilczycy. Mimo tego, że była cała mokra, wyglądała niezwykle. Miała białe futro z szarym zakończeniem ogona. Była szczupła i tylko trochę niższa ode mnie. Na głowie obok szeroko osadzonych uszu tkwił przemoknięty wianek. Badała mnie swoimi błękitnymi, przenikliwymi oczami. Na jej twarzy zaistniał lekki uśmieszek. Skinęła głową.
- Yy... - zacząłem. - Will jestem. Mam szczerą nadzieję, że cię nie „porwałem”.
- Nie. Jestem Ethel.
- Jak udało ci się rozpalić ogień? - zagadnąłem zaciekawiony.
- Ech, to długa historia. - wadera machnęła łapą.
- Chętnie posłucham. Mam dużo czasu. - usiadłem na ziemi odwzajemniając uśmiech.
<Ethel? Wybacz, jeśli cuś napisałem źle ^^>
- Halo...? - usłyszałem delikatny głos, który rozbrzmiał odbijając się od wszystkich ścian.
- Przepraszam, że cię tu zaciągnąłem, ale wyglądałaś tak, jakbyś nie miała się gdzie schować... A teraz nie mamy jak zapalić światła. - mój głos również potoczył się echem po jaskini.
- Hm... - zamyśliła się wadera. - Myślę, że Ethel może załatwić ten problem.
- Kto? - zamrugałem oczami. Nie usłyszałem jednak żadnej odpowiedzi. Ujrzałem natomiast, że pode mną paliło się słabe światełko. Gwałtownie cofnąłem się do tyłu. Choć nawet, jakby ktoś rzucił we mnie płonącą pochodnią, nie miałem pewności, czy moja przemoczona sierść dała radę się zapalić. Nagle światełko zaczęło się powiększać wypełniając słabym, ale ciepłym światłem. Wreszcie mogłem dokładniej przyjrzeć się wilczycy. Mimo tego, że była cała mokra, wyglądała niezwykle. Miała białe futro z szarym zakończeniem ogona. Była szczupła i tylko trochę niższa ode mnie. Na głowie obok szeroko osadzonych uszu tkwił przemoknięty wianek. Badała mnie swoimi błękitnymi, przenikliwymi oczami. Na jej twarzy zaistniał lekki uśmieszek. Skinęła głową.
- Yy... - zacząłem. - Will jestem. Mam szczerą nadzieję, że cię nie „porwałem”.
- Nie. Jestem Ethel.
- Jak udało ci się rozpalić ogień? - zagadnąłem zaciekawiony.
- Ech, to długa historia. - wadera machnęła łapą.
- Chętnie posłucham. Mam dużo czasu. - usiadłem na ziemi odwzajemniając uśmiech.
<Ethel? Wybacz, jeśli cuś napisałem źle ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz