Dzisiaj zachód słońca nie był tak czarujący, jak wczoraj. Czarne chmury zasłaniały czerwone niebo. Jedynie w niektórych miejscach promienie słońca przedzierały się przez ciemną gęstwinę delikatnie oświecając suche gałęzie drzew. Śpiew ptaków cichł, kiedy Ethan wyrażał swoje niezadowolenie. Cichy dźwięk przypominający biały szum przewlókł się przez moje uszy.
- Jeśli chcesz, mogę pokazać ci więcej widoczków.
Cisza sprawiła, że kompletnie zapomniałam o towarzyszącym mi basiorze. Długie kruczo-czarne futro łapało rubinowe promienie jak magnes.
- Nie, dzięki - powiedziałam beznamiętnie.
- Och, rozumiem, rozumiem. „Widziałam lepsze” - cienkim, prawie że ochrypłym głosem przedrzeźnił moją niedawną wypowiedź. I mimo woli uśmiechnęłam się. Klepnęłam go w ramię, a ten wybuchnął śmiechem. Jako że wilk zawsze zarażał śmiechem - też się roześmiałam.
Miła atmosfera nie trwała jednak długo.
Oboje wystraszyliśmy się, kiedy lampa naftowa eksplodowała tryskając szkłem i naftą.
- Ethan! - wydarłam się patrząc w miejsce gdzie mógłby być.
- Twój... przyjaciel chyba za mną nie przepada - powiedział wilk wstając. Spojrzał ze ściągniętymi ustami na zwłoki lampy. Uśmiechnął się delikatnie i siłą woli zaczął podnosić szczątki. Jego oczy jak płomienie zalały się bielą, a wokół odłamków szkła pojawiła się równie biała poświata.
- Przepraszam cię... Za to i za lampę.
- Spokojnie, mam takich sporo. Wiesz, łatwo je podwędzić ludziom – mruknął.
- No tak - przewróciłam oczami. Zawsze to robiłam, gdy basior opowiadał lub wpadał na głupie i nierozsądne pomysły. - Będę musiała się zbierać - powiedziałam.
Kiedy skończył sprzątać odwrócił się. jego ślepia były z powrotem pomarańczowe.
- Och, no co ty, Et...
- Nie mów o mnie Et - upomniałam go. „duch”
- Wiem, że lubisz znikać, ale...
- Ale teraz przynajmniej ci to mówię - przerwałam mu. - Kai, muszę iść.
- Och, oczywiście, że musisz. Ale zanim ponownie rozstaniemy się na parę miesięcy, chciałbym ci coś podarować. – Jego uśmiech na pysku był tak ciepły, tak przyjazny, że nie mogłam mu odmówić. Nie wiem, jak to robił, ale zawsze potrafi przekonać każdego... no, prawie każdego.
- Dobrze, więc co masz ta... - zanim zdążyłam dokończyć czarny basior nachylił się i pocałował mnie w policzek. I tak, myślałam, że go uduszę, ale to, co zrobił było za słodkie.
- Uważaj na siebie - powiedział stykając się nosami. - I odwiedź mnie kiedyś - odszedł parę kroków i zaczął zbierać resztę swoich rzeczy do swojej torby bez dna.
- Oczywiście... tylko najpierw będę musiała cię znaleźć, ale to chyba nie problem, hm?
- Ej, grabisz sobie Et, grabisz...
***
Przez pół nocy nie zmrużyłam oka. Pomijając deszcz i niezbyt atrakcyjne miejsce do spania, to przeszkadzał mi Ethan. Sądząc po wybuchających korzeniach, pękającej ziemi, mój przyjaciel nie był zadowolony. Nie wiedziałam, o co mu chodzi, ale można było się domyślić, że jego problemem był Kai.
- To mój przyjaciel, Ethan - powiedziałam z nadzieją, że trafię. I nic. Żadnych wybuchów, żadnych dźwięków. – Nie możesz tak traktować każdego… - ściągnęłam brwi i położyłam się na wilgotnej ziemi. Dopiero teraz się odezwał. Szumy wypełniły moją głowę, aż rozbolała. – Choleraaa, Ethan! – chwyciłam się z jękiem za łeb przyciskając go do ziemi. Tym razem przesadził.
Szum zatrzymał się jak na płycie. Odetchnęłam z ulgą, ponieważ ból również się skończył. Byłam jednak zła na towarzysza.
- Tak mnie potra… - urwałam. Moje uszy dobiegł dźwięk plusku, takiego, kiedy chodzi się po błocie. Nastęnie delikatne szumy świadczące o niepewności, ostrzeżeniu Ethana. Nie miałam wyjścia, musiałam wyjść z ukrycia. Co jeśli był to jakiś drapieżnik? Czy wilki w ogóle mają jakiś wrogów?
Plusk kałuż i błota ginęły w szumie deszczu. Rozpadało się bardziej niż przypuszczałam. Oślepiona spływającą wodą po oczach nie wiedziałam gdzie biegnę. Gdyby nie duch już kąpałabym się na dnie rzeki. Jej rwący nurt z łatwością wciągnąłby mnie w swoją głębie. Ulga i przerażenie. Nie mogłam zdecydować, co poczułam stojąc tam. Dodatkowo całe ciało przeszedł mnie dreszcz, kiedy ktoś odezwał się za mną. Jednak woda zagłuszyła głos.
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz