Miałem ciemność przed oczami. Wielką pustkę, która była nie do opisania. Po prostu czarna głębia ciągnąca się w nieskończoność. Nagle usłyszałem głos. Dochodził zewsząd i odbijał się echem po nicości. Rozejrzałem się, ale nadal miałem ciemno przed oczami.
~ I co, mięczaku? Będziesz się tak nad sobą użalał przez całą wieczność? Hę? ~ nie wiedziałem, kto do mnie mówi, ale głos był znajomy... Tak bliski... a za razem tak daleki. ~ Nie wiesz, że jest ktoś, kto na ciebie czeka i myśli, że nie żyjesz?
- Yy... co? - zamrugałem powiekami i zacząłem się rozglądać. O co chodziło... próbowałem sobie coś przypomnieć, ale wszystko uleciało z mojej głowy. Nagle w uszach rozbrzmiał mi szum... znajomy. Nagle zabrakło mi powietrza. Poczułem lodowaty chłód otulający całe moje ciało. Z początku było trudno mi coś dostrzec, ale po chwili zdałem sobie sprawę z tego, że jestem w wodzie. Ujrzałem nade mną maluteńkie światełko. Natychmiast podpłynąłem do niego, ale nie mogłem wypłynąć na powierzchnię. Tak, jakby woda była przykryta grubą warstwą niezniszczalnej folii. Na wodzie ktoś stał. Wilk. Wadera. Biała wadera. Biała wadera w czerwone wzory. Wpatrywała się we mnie przenikliwie.
~ Zadam jeszcze raz pytanie. ~ powiedziała sucho. ~ Chcesz żyć, czy zginąć?
- Żyć! - wykrzyknąłem bez zastanowienia, ale zabrzmiało to bardziej jak „bul, bul, bul”. Zacząłem się dusić, bo straciłem resztkę powietrza. Potrząsnąłem głową. Nagle wadera zrobiła coś nieoczekiwanego. Wsadziła łapę do wody i wyciągnęła mnie za kark. Najpierw wypuściłem powietrze i zacząłem głęboko oddychać, a potem się rozejrzałem. Nade mną widniało białe, czyste niebo. Stałem na wodzie. Nie mogłem w to uwierzyć, ale to się stało. Spojrzałem jeszcze raz na białą waderę... i nagle zacząłem wszystko sobie przypominać. Kiedy razem z Emmą spotkaliśmy wentusa i stoczyliśmy z nim zaparty bój, jak ruszyliśmy szukać pomocy u Wilczego Księcia, jak poznaliśmy Hitaishi, kiedy wspólnie razem ruszyliśmy by stoczyć pojedynek z Oralem, kiedy Soul porwał Emmę i ruszyliśmy jej na pomoc, kiedy myśleliśmy, że Navarog zginął, kiedy wymyśliliśmy genialną pułapkę, kiedy okazało się, że to Soul jest Oralem, kiedy wyruszyliśmy, by zniszczyć medalion, a Emma odkryła swoją ukrytą moc i... znów została porwana... a ja przybyłem by ją uratować, ale przypłaciłem to życiem... no właśnie... życiem... cz ja zginąłem?
- Hitaishi... powiedz mi... czy ja żyję? - zapytałem.
- Owszem. - odparła wadera. - Ale jeśli się nie pospieszysz, przestaniesz żyć. A tego chyba nie chcemy?
Pokręciłem głową.
- W takim razie żegnaj, a ja muszę iść... - głos wadery rozpłynął się w powietrzu. Poczułem jak na mój nos skapnęła kropla wody.
Otworzyłem oczy i zamrugałem nimi, próbując wydobyć z nich piasek. Gdzie ja byłem... aa... pewnie leżałem przygnieciony stertą kamieni w pałacu. Nie. To nie to. Przede mną znajdował się wielki i stary dąb, a ja byłem jedynie przykryty białym pyłem i resztką kamieni. Nie wierzyłem w to, że żyję. Uśmiechnąłem się lekko. Miałem nadzieję, że Emmie nic nie jest. Podniosłem się na nogi, ale zaraz upadłem z powrotem na ziemię. Nie obniosłem jakichś szczególnych obrażeń wewnętrznych, ale rozorana łapa nie dawała mi spokoju. Wstałem i ruszyłem chwiejnych krokiem w stronę ruin fortecy Orala. Za nim odnajdę Emmę mam jeszcze jedno zadanie do wykonania.
- Wyłaź! Wiem, że się tam czaisz. Taki wilk, jak ty nie mógł zginąć od byle wybuchu! - zawołałem ostrym tonem.
Nagle sterta ostrych kamieni poruszyła się i na zewnątrz przyczłapał Oral.
- Czego ode mnie chcesz, cholero? Już dość mnie wdeptałeś w ziemię. Chcesz to naśmiewaj się. A proszę cię bardzo! Jestem już za stary i nie mam sił. - zakaszlał wilk.
- Chcę tylko jednej rzeczy. - stwierdziłem.
- Czego znów? I nie wiem, dlaczego miałbym cię słuchać. To, że przechodzę na emeryturę i daję już sobie spokój z tym wszystkim, po tym co mi zgotowałeś, nie oznacza, że nie jestem twoim śmiertelnym wrogiem i mogę zdmuchnąć cię z powierzchni ziemi jednym ciosem... - warknął.
- Chcę, żebyś przeprosił Emmę. Nawet, jeśli chciałeś ją wykorzystać, to na pewno czułeś do niej sympatię po tym, co razem przeszliście, a teraz rozdarłeś jej serce. To nie jest rozkaz. To tylko szczera prośba. - przerwałem mu.
- Hm... może masz rację. - powiedział wilk ochrypłym głosem. - Ale... nie wiem, czy mogę. Jestem waszym wrogiem.
- I co z tego? - spojrzałem na niego. - To, że chciałeś wykorzystać zdolności Emmy, nie znaczy, że ci nie wybaczy! Jest do ciebie przywiązana! Zapatrzona jak w obraz. Dlaczego nie możesz przestać myśleć o tej całej władzy i zdobyć sobie prawdziwego przyjaciela, co? Bądź mądrym wilkiem... możesz jeszcze odwrócić wszystko, co się stało! Być na powrót jej starszym bratem, opiekunem!
- A... ale jak? - prychnął Oral.
- Jak to jak? - Pokręciłem głową. - Wystarczy jedno słowo, aby wszystko odmienić! Powiedz do niej „przepraszam”.
- My... myślisz naprawdę, że mi wybaczy? - zająknął się spoglądając na mnie z niepewnością.
- Tego nie wiem. - zamyśliłem się. - Ale warto spróbować. Chyba tego chcesz, prawda?
- Oczywiście... chodźmy. - zamrugał powiekami.
- Ale... nie wiem, gdzie ona jest. I nie mogę chodzić. Mam rozwaloną łapę. - chrząknąłem.
- I połamane żebra. - Oral rzucił mi krótkie spojrzenie. - Możemy tam przecież polecieć... a tak się składa, że ja wiem, gdzie jest.
Wylądowaliśmy niedaleko polany. Nie wiedziałem gdzie jesteśmy. Zachwiałem się i straciłem równowagę, ale basior nie dopuścił do mojego upadku.
- Szkoda tylko, że... - spuścił wzrok. - Moja córka zaginęła... podejrzewam, że Navarog zabrał ją do swojego pałacu... ale... nie wiem, czy żyje.
- To ty masz córkę? - wybałuszyłem oczy. On tylko przytaknął.
- Emma znajduje się na tej polanie. Trenuje. - wskazał łapami na światło dochodzące zza drzew.
- Dobrze... tylko... powiedz jej o tym delikatnie... - skinąłem głową.
- Denerwuję się. Mógłbyś tam pójść i powiedzieć Emmie, jakie mam intencje? - wyszeptał niegdyś zły basior przestępując z nogi na nogę.
- Tak. - odparłem, po czym ruszyłem w stronę polany. Kiedy na nią wyszedłem, zobaczyłem Emmę. Całą i zdrową. Od razu zrobiło mi się lżej na sercu. Tylko nie wiedzieć czemu stała do mnie tyłem i uderzała w worek treningowy. Ale... cuś jej to zbytnio nie wychodziło.
- Emma... - zacząłem. Nagle, nie wiedzieć dlaczego wadera przestała powtarzać swoją czynność i zastygła bez ruchu. Nie obróciła się w moją stronę. - Chciałem tylko powiedzieć... że... że jest tu ze mną Oral i... i... i nie ma złych... złych intencji, tylko... chce ci coś powiedzieć... eh...
I wtedy czarny basior z blizną na oku wyłonił się na polanę.
<Emma? :3>
~ I co, mięczaku? Będziesz się tak nad sobą użalał przez całą wieczność? Hę? ~ nie wiedziałem, kto do mnie mówi, ale głos był znajomy... Tak bliski... a za razem tak daleki. ~ Nie wiesz, że jest ktoś, kto na ciebie czeka i myśli, że nie żyjesz?
- Yy... co? - zamrugałem powiekami i zacząłem się rozglądać. O co chodziło... próbowałem sobie coś przypomnieć, ale wszystko uleciało z mojej głowy. Nagle w uszach rozbrzmiał mi szum... znajomy. Nagle zabrakło mi powietrza. Poczułem lodowaty chłód otulający całe moje ciało. Z początku było trudno mi coś dostrzec, ale po chwili zdałem sobie sprawę z tego, że jestem w wodzie. Ujrzałem nade mną maluteńkie światełko. Natychmiast podpłynąłem do niego, ale nie mogłem wypłynąć na powierzchnię. Tak, jakby woda była przykryta grubą warstwą niezniszczalnej folii. Na wodzie ktoś stał. Wilk. Wadera. Biała wadera. Biała wadera w czerwone wzory. Wpatrywała się we mnie przenikliwie.
~ Zadam jeszcze raz pytanie. ~ powiedziała sucho. ~ Chcesz żyć, czy zginąć?
- Żyć! - wykrzyknąłem bez zastanowienia, ale zabrzmiało to bardziej jak „bul, bul, bul”. Zacząłem się dusić, bo straciłem resztkę powietrza. Potrząsnąłem głową. Nagle wadera zrobiła coś nieoczekiwanego. Wsadziła łapę do wody i wyciągnęła mnie za kark. Najpierw wypuściłem powietrze i zacząłem głęboko oddychać, a potem się rozejrzałem. Nade mną widniało białe, czyste niebo. Stałem na wodzie. Nie mogłem w to uwierzyć, ale to się stało. Spojrzałem jeszcze raz na białą waderę... i nagle zacząłem wszystko sobie przypominać. Kiedy razem z Emmą spotkaliśmy wentusa i stoczyliśmy z nim zaparty bój, jak ruszyliśmy szukać pomocy u Wilczego Księcia, jak poznaliśmy Hitaishi, kiedy wspólnie razem ruszyliśmy by stoczyć pojedynek z Oralem, kiedy Soul porwał Emmę i ruszyliśmy jej na pomoc, kiedy myśleliśmy, że Navarog zginął, kiedy wymyśliliśmy genialną pułapkę, kiedy okazało się, że to Soul jest Oralem, kiedy wyruszyliśmy, by zniszczyć medalion, a Emma odkryła swoją ukrytą moc i... znów została porwana... a ja przybyłem by ją uratować, ale przypłaciłem to życiem... no właśnie... życiem... cz ja zginąłem?
- Hitaishi... powiedz mi... czy ja żyję? - zapytałem.
- Owszem. - odparła wadera. - Ale jeśli się nie pospieszysz, przestaniesz żyć. A tego chyba nie chcemy?
Pokręciłem głową.
- W takim razie żegnaj, a ja muszę iść... - głos wadery rozpłynął się w powietrzu. Poczułem jak na mój nos skapnęła kropla wody.
Otworzyłem oczy i zamrugałem nimi, próbując wydobyć z nich piasek. Gdzie ja byłem... aa... pewnie leżałem przygnieciony stertą kamieni w pałacu. Nie. To nie to. Przede mną znajdował się wielki i stary dąb, a ja byłem jedynie przykryty białym pyłem i resztką kamieni. Nie wierzyłem w to, że żyję. Uśmiechnąłem się lekko. Miałem nadzieję, że Emmie nic nie jest. Podniosłem się na nogi, ale zaraz upadłem z powrotem na ziemię. Nie obniosłem jakichś szczególnych obrażeń wewnętrznych, ale rozorana łapa nie dawała mi spokoju. Wstałem i ruszyłem chwiejnych krokiem w stronę ruin fortecy Orala. Za nim odnajdę Emmę mam jeszcze jedno zadanie do wykonania.
- Wyłaź! Wiem, że się tam czaisz. Taki wilk, jak ty nie mógł zginąć od byle wybuchu! - zawołałem ostrym tonem.
Nagle sterta ostrych kamieni poruszyła się i na zewnątrz przyczłapał Oral.
- Czego ode mnie chcesz, cholero? Już dość mnie wdeptałeś w ziemię. Chcesz to naśmiewaj się. A proszę cię bardzo! Jestem już za stary i nie mam sił. - zakaszlał wilk.
- Chcę tylko jednej rzeczy. - stwierdziłem.
- Czego znów? I nie wiem, dlaczego miałbym cię słuchać. To, że przechodzę na emeryturę i daję już sobie spokój z tym wszystkim, po tym co mi zgotowałeś, nie oznacza, że nie jestem twoim śmiertelnym wrogiem i mogę zdmuchnąć cię z powierzchni ziemi jednym ciosem... - warknął.
- Chcę, żebyś przeprosił Emmę. Nawet, jeśli chciałeś ją wykorzystać, to na pewno czułeś do niej sympatię po tym, co razem przeszliście, a teraz rozdarłeś jej serce. To nie jest rozkaz. To tylko szczera prośba. - przerwałem mu.
- Hm... może masz rację. - powiedział wilk ochrypłym głosem. - Ale... nie wiem, czy mogę. Jestem waszym wrogiem.
- I co z tego? - spojrzałem na niego. - To, że chciałeś wykorzystać zdolności Emmy, nie znaczy, że ci nie wybaczy! Jest do ciebie przywiązana! Zapatrzona jak w obraz. Dlaczego nie możesz przestać myśleć o tej całej władzy i zdobyć sobie prawdziwego przyjaciela, co? Bądź mądrym wilkiem... możesz jeszcze odwrócić wszystko, co się stało! Być na powrót jej starszym bratem, opiekunem!
- A... ale jak? - prychnął Oral.
- Jak to jak? - Pokręciłem głową. - Wystarczy jedno słowo, aby wszystko odmienić! Powiedz do niej „przepraszam”.
- My... myślisz naprawdę, że mi wybaczy? - zająknął się spoglądając na mnie z niepewnością.
- Tego nie wiem. - zamyśliłem się. - Ale warto spróbować. Chyba tego chcesz, prawda?
- Oczywiście... chodźmy. - zamrugał powiekami.
- Ale... nie wiem, gdzie ona jest. I nie mogę chodzić. Mam rozwaloną łapę. - chrząknąłem.
- I połamane żebra. - Oral rzucił mi krótkie spojrzenie. - Możemy tam przecież polecieć... a tak się składa, że ja wiem, gdzie jest.
Wylądowaliśmy niedaleko polany. Nie wiedziałem gdzie jesteśmy. Zachwiałem się i straciłem równowagę, ale basior nie dopuścił do mojego upadku.
- Szkoda tylko, że... - spuścił wzrok. - Moja córka zaginęła... podejrzewam, że Navarog zabrał ją do swojego pałacu... ale... nie wiem, czy żyje.
- To ty masz córkę? - wybałuszyłem oczy. On tylko przytaknął.
- Emma znajduje się na tej polanie. Trenuje. - wskazał łapami na światło dochodzące zza drzew.
- Dobrze... tylko... powiedz jej o tym delikatnie... - skinąłem głową.
- Denerwuję się. Mógłbyś tam pójść i powiedzieć Emmie, jakie mam intencje? - wyszeptał niegdyś zły basior przestępując z nogi na nogę.
- Tak. - odparłem, po czym ruszyłem w stronę polany. Kiedy na nią wyszedłem, zobaczyłem Emmę. Całą i zdrową. Od razu zrobiło mi się lżej na sercu. Tylko nie wiedzieć czemu stała do mnie tyłem i uderzała w worek treningowy. Ale... cuś jej to zbytnio nie wychodziło.
- Emma... - zacząłem. Nagle, nie wiedzieć dlaczego wadera przestała powtarzać swoją czynność i zastygła bez ruchu. Nie obróciła się w moją stronę. - Chciałem tylko powiedzieć... że... że jest tu ze mną Oral i... i... i nie ma złych... złych intencji, tylko... chce ci coś powiedzieć... eh...
I wtedy czarny basior z blizną na oku wyłonił się na polanę.
<Emma? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz