Oczy mi się świeciły kiedy wchodziła do wnętrza. Przeszłam przez bramę i weszłam do mrocznego wnętrza domu. Aventy wszedł za mną. Nagle syknęłam. Stanęłam na fragmencie podłogi, który był wyjątkowo ciepły. Odskoczyłam, ale za późno zdałam sobie sprawę na czym stanęłam... Nagle bez ostrzeżenia fragment wybuchł. Wcześniej pobiegliśmy do przodu, ale siła eksplozji tak czy tak była potężna. Odrzuciło mnie do tyłu z taką siłą, że rąbnęłam całym ciężarem w ścianę. Kiedy pył opadł wstałam kaszląc i dusząc się.
-Aventy? - zapytałam i rozejrzałam się po lekko zdeformowanym wnętrzu. Basior podnosił się z podłogi. Podbiegłam do niego.
- Strasznie przepraszam, za tę eksplozję. Naprawdę bardzo mi przykro. Zawsze byłam niezdarą.
-W porządku - mruknął. Poszliśmy ostrożnie dalej. Dzięki mocom zobaczyłam gdzie jeszcze są ładunki. Niestety. Zdetonowaliśmy jeszcze jeden, którego nie zauważyłam. Sierść miałam osmaloną. Aventy zresztą też.
<Aventy? o.o>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz