Po wstąpieniu do watahy myślałam o moich celach. Wymyśliłam, że pierwszym z nich będzie odnaleźć brata, drugi poukładać sobie życie i trzeci znaleźć swój cel życia. Zaczęłam od numeru jeden. Przeszłam się niby od niechcenia po granicach terytorium watahy. Jak zgłodniałam przejęłam kontrolę nad umysłem sarny i kazałam jej podejść do mnie. Kazałam zrobić zwierzęciu tępą minę. Przestałam się bawić i w końcu ją zabiłam i zjadłam. Zaczęło mi się strasznie nudzić! Nie wiedziałam co tu zrobić. Może kogoś poznać! Wiem nawet kogo.
-Hej!-powiedziałam pewna siebie do dostojnego wilka- Jestem nowa. Dezessi jestem. A ty?
-Moje imię to Veyron.-powiedział dumny- Widzę, że jesteś nowa. Starsi obywatele watahy inaczej polują. A ty musisz użyć mocy...-powiedział patrząc na mnie ze zdziwieniem.
-Nie muszę jej używać!-zdenerwowałam się.- To dla przyjemności.
-Aha. To pokarzesz jak się powinno polować?-powiedział sarkastycznie.
-Nie muszę ci nic udowadniać. Udowodnię to sobie samej.-próbowałam się uspokoić.
Podniosłam wysoko głowę i zwietrzyłam od za raz zapach bobra. Podniosłam powoli uszy i ruszyłam biegiem w jego stronę. Ledwo wyrobiłam na zakręcie pomiędzy drzewami. Dorwałam bobra i jeszcze żywego przyniosłam na mały terenik pozbawiony drzew. Z bobrem w pysku mocą zbudowałam kamienno drewnianą jaskinię. Położyłam się i zjadłam bobra. Zauważałam jak minutę później basior niósł dużego jelenia. Pomyślałam, że się popisuje, ale zauważyłam, że nawet przeszedł na około mojej jaskini. Chwilę potem słyszałam mlaskanie.
<Veyron?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz