Wadera nagle straciła przytomność. W sumie to nie do końca wiedziałem co mam zrobić. Improwizowałem. Wciągnąłem ją ostrożnie na grzbiet i ruszyłem w stronę jeziora. Minęło parę minut zanim tam dotarłem. Kiedy byłem już na miejscu położyłem waderę na brzegu i ochlapałem jej łeb wodą. Nie pomogło.
-No dalej...obudź się... - mruknąłem zrezygnowany. Znów wciągnąłem ją na grzbiet i ruszyłem w stronę mojej jaskini. Przez całą drogę miałem wrażenie że ktoś mnie obserwuje. Kiedy byłem już przy wejściu do jaskini dostałem czymś po głowie. Straciłem przytomność. Obudziłem się w jakimś ciemnym miejscu. Było tam tak ciemno że nie widziałem czubka swojego nosa.
<Goya? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz