piątek, 30 stycznia 2015

Od Ceiviry CD. Serine'a

Obudziłam się w nieznanym mi miejscu. W nozdrzach czułam zapach leków i różnorodnych ziół. Rozejrzałam się dookoła. Stopniowo wszystko zaczęło mi się przypominać. Wstałam z łóżka. Pragnęłam jak najszybciej odnaleźć Serine'a.
- Stój! Co ty wyprawiasz?! W tej chwili wracaj na miejsce - warknął ktoś za mną.
     Posłusznie odwróciłam się i spoczęłam na łóżku. Bałam się, nie wiadomo czego.
- Kim jesteś? - zapytałam.
- Megan, szamanka. Opiekuję się tobą. Wybacz, że tak na ciebie nawrzeszczałam, ale mam to we krwi - uśmiechnęła się przyjaźnie.
     Czułam się jakoś dziwnie lepiej. Dopiero teraz to zauważyłam. Rozwarłam pysk i próbowałam coś zaśpiewać. Niestety, nie zdołałam wydobyć z siebie nawet jednego dźwięku. Posmutniałam.
- Spokojnie, na to jeszcze nie pora - usłyszałam głos Chance.
- Nie rozumiem.
- Podałam ci antidotum. Jesteś zdrowa, ale głos wróci ci dopiero za kilka dni. Nie będziesz już miała tych napadów, obiecuję - powiedziała serdecznie.
- Dziękuję, nawet nie wiesz, ile ci zawdzięczam - odparłam.
***
Kilkadziesiąt minut później byłam już na zewnątrz, wolna od choroby. Nie sądziłam, że to mogło być takie proste. Włóczyłam się bez celu po terenach watahy. Wtem w oddali ujrzałam Serine'a, otoczonego przez chmarę wilków. Chciałam do niego podbiec, ale coś mnie zatrzymało. Dotarło do mnie, kim on jest.
- To alfa... I będzie musiał tu zostać, to jego wataha - pomyślałam.
Posłałam w tamtą stronę smutne spojrzenie i skierowałam się do jeziora. Nie zdążyłam nawet zrobić dziesięciu kroków, gdy usłyszałam szelest. Odwróciłam się. Za mną stał Serine.
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Dobrze, o wiele lepiej.
Basior podszedł do mnie i zmierzył wzrokiem.
- Co się stało? - zadał kolejne pytanie.
Usiadłam na miękkiej trawie, a on spoczął tuż obok. Wbiłam spojrzenie w ziemię.
- Tęsknię za watahą. Nie byliśmy tam od miesięcy, nie dawaliśmy żadnego znaku życia.. - rzekłam smutno.
Serine zbliżył się jeszcze bardziej. Jego łapa spoczęła na mojej.
- Jeśli tylko chcesz, możemy tam wrócić. Nabierz jeszcze trochę sił i nic nie stoi na przeszkodzie - rzekł aksamitnym głosem.
- Ale ty przecież jesteś tu... Alfą... - ostatnie słowo wypowiedziałam tak cicho, że nie byłam pewna, czy wilk je usłyszał.
- Nie, nie jestem i nigdy nie będę. Nie nadaję się na to stanowisko, a poza tym... Eeh, nie ważne. Po prostu nie będę i tyle - odparł stanowczo.
- Serine, ktoś musi być alfą, a ty jesteś następcą. Dobrze wiesz, co to znaczy...
- Nie martw się tym teraz. Załatwię to, uwierz mi. Na razie, proszę, nie myśl o tym. Odpoczywaj, nabierz się - uśmiechnął się nieznacznie.
Odwzajemniłam gest i położyłam mu swoją głowę na łopatce. Może miał rację. Postanowiłam o tym nie myśleć, przynajmniej na jakiś czas.
- Jak on się czuję? - zapytałam po chwili.
- Kogo masz na myśli? - spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Zaheera... Wiem o wszystkim już od jakiegoś czasu.
- Jak na to co przeżył dość dobrze. To dzielny szczeniak. Pytał nawet o ciebie - oznajmił Serine.
- Zaprowadź mnie do niego, dobrze?
- Jasne - uśmiechnął się.
Przeszliśmy kawałek. Obserwowałam tereny watahy. Warstwa śniegu nie była już taka gruba, jak kilka dni temu. Biały puch jedynie cienką pierzynką przykrywał trawę. Nie byłoby lodowato, tylko chłodno. Taka pogoda mi odpowiadała. Wreszcie dotarliśmy w okolice wysokiego drzewa, przy którym bawiły się szczeniaki. Wszędzie było słychać piski i śmiechy. Szukałam w tłumie czarnego futerka. Po chwili odnalazłam je. Mały basior też mnie zauważył, bo zaczął iść w moją stronę. Gdy był już wystarczająco blisko, wyciągnęłam łapy i przytuliłam go z całej siły.
- Cześć, mały! - powiedziałam troskliwie.
- Cześć, już dobrze? - zapytał.
- Jak widzisz, a ty, jak się czujesz?
- Jakoś się trzymam - próbował się uśmiechnąć.
- Dzielny z ciebie szczeniak Zaheer. Przywitaliśmy się już, to teraz idź się pobawić. Porozmawiamy później - rzekłam z uśmiechem.
Patrzyłam, jak czarny basior odchodzi do innych wilczków. Było mi go szkoda. Stracił matkę, taką wspaniałą waderę. Co teraz z nim będzie? Jak sobie poradzi? Wtem do głowy wpadł mi pewien pomysł. Podeszłam do Serine'a.
- Słuchaj, a może to Zaheer będzie następcą tronu? To oczywiście tylko czysto teoretycznie, ale... - nie skończyłabym swojego wystąpienie, gdyby nie to, że w porę przerwał mi Serine.

<Serine?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz