Groźnie zaczęło być dopiero wtedy, kiedy weszliśmy na teren pełen kraterów pełnych bulgoczącej, gorącej, syczącej i niezbyt przyjaźnie do nas nastawionej lawy. Przysunęłam się Bliżej Day'a.
-No ale serio, nie miałeś już gdzie jajek gubić? Tutaj to prędzej jajecznicę znajdziemy...-mruknęłam patrząc na zielonego wilka. On tylko westchnął.
-Eee.. April... Smocze jaja bardzo lubią gorąco... - zaczął Day.
-O nie. Nie mów mi tylko, że ono jest w jednym z tych kraterów! To trzeba było do takiej roboty brać wilki wody i lodu, czy jakieś inne z ostudzającym żywiołem, a nie nas! Ty chyba na prawdę chcesz nas zabić. Nie wiem po co, bo my w gruncie rzeczy jesteśmy całkiem mili. To, że nie lubimy, jak usiłuje się nas zabić, to jest zupełnie inna sprawa. A już nie powiem o tym, że...-prawdopodobnie gadałabym tak jeszcze całą drogę, gdyby Day nie zatkał mi pyska łapą.
-April.. proszę... - powiedział błagalnie. Pfff... muszę przestać patrzeć w jego oczy. Od razu od nich mięknę...
-No dobra. A teraz musicie wejść na tamtą górę i znaleźć to jajo... - wskazał łapą na jakąś ogromnie wysoką górę. No po prostu świetnie...
<Day? ;*>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz