-Ciemna, zimna noc. Drzewa wyciągają gałęzie nad drogą, próbując nas pochwycić... Gdzieś w górze dziwne oczy z ciekawością patrzą na dwa wilki idące wąską ścieżką. Sowa bezszelestnie leci nad wierzchołkami drzew wypatrując zdobyczy. Księżyc w pełni rzuca cienie, tworzące upiorne kształty na drodze....
-Nie przesadzasz czasami? jest po prostu noc i jesteśmy w lesie. Ile razy mam ci mówić, że hallowen jest głupie?-no nie patrzcie się tak na mnie, jest!
-Pffff... psujesz cały nastrój! - uniósł oczy do nieba.
-Zawsze do usług - wyszczerzyłam się.
-Po co ja cię tu brałem...
-Bo chciałeś mnie przekonać do Hallowen. Pudło, nie uda ci się! Nie lubię tego "święta"... - no dobra, może przedstawię sytuację... Idziemy z Cyndi'm lasem, on próbuje przekonać mnie do hallowen, a ja zastanawiam się, kto wymyślił to idiotyczne "święto".
-Hej, czekaj... słyszysz to? - gdzieś po prawej słychać było jakieś krzyki i śmiech.
-No to chodź, sprawdzimy to... - mruknęłam. Ruszyliśmy w kierunku, w którego dobiegały dźwięki. Po chwili doszliśmy na jakiś stary cmentarz.
-Widzisz? Tak jest w hallowen... - wyszczerzył się Cyndi. Spojrzałam na niego z miną pt. "Taki jesteś tego pewien?" i podeszłam jeszcze bliżej krzyków. Co się okazało? Jakieś 15 myszy oglądało w malutkim pudle jakiś horror. Z przodu bydła był ekran, a na ekranie było mnóstwo walczących myszy.
-No i masz ten swój cały "hallowen" - zaśmiałam się. Cyndi tylko patrzył z niedowierzająca miną, na myszy co chwilę wstrzymujące oddech, a potem z ulgą wypuszczające powietrze, kiedy mysz w niebieskiej czapce z daszkiem jednak nie ucierpiała, choć powinna.
-Chodź, nie będziemy im przeszkadzać... - stwierdziłam i pociągnęłam go za ucho w kierunku lasu. -Wracamy i idziemy spać. Bo jutro znowu cały dzień prześpisz...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz