Blair wbiła swoje ostre pazury w szyję kocicy, ale ta nie umarła; odskoczyła z gwałtownym sykiem.
- Jak śmiesz, ty wstrętny szczeniaku! Oddawaj pióro! Nie masz ze mną szans! - Wychrypiała chwytając się za gardło. Wielka rana na nim zaczęła syczeć i dziwnie parować.
- Regeneruje się! - Krzyknęła wilczyca w moją stronę.
- Nie możemy jej na to pozwolić! Musimy ją złapać, zanim odzyska pełnię sił! - spojrzeliśmy po sobie porozumiewawczo. Wadera rzuciła się na panterę i zaczęła ją agresywnie drapać po twarzy. Ja skupiłem w sobie całą energię. Spod ziemi wystrzeliły wielkie pędy traw i zielska.
- Cole! Szybciej! - wrzasnęła Blair. - Nie daję rady!
- Za trzy... dwa... TERAZ, SKACZ! - Posłałem w stronę kocicy wszystkie wielkie, grube posplatane ze sobą liany, kiedy tylko Blair odskoczyła. Wznieciłem przy tym tumany kurzu i padłem na ziemię osłaniając oczy. Minęło chyba z pięć minut, za nim cały pył opadł. Cała trójka miała brązowe od kurzu i piasku, brudne futro. Podbiegłem do Blair.
- Nic ci nie jest? - pomogłem jej wstać i obejrzałem ją z każdej strony z niepokojem. Na szczęście nie była ranna.
- Ale co...? Yy... nie... chyba. - odrzekła półprzytomnym tonem.
- No tak. Ale co z tamtą... - spojrzałem w stronę bioorganicznej klatki, ale była pusta. Pantera... zniknęła.
< Blair? Wybacz, że tak długo musiałaś czekać ^.^ >
- Jak śmiesz, ty wstrętny szczeniaku! Oddawaj pióro! Nie masz ze mną szans! - Wychrypiała chwytając się za gardło. Wielka rana na nim zaczęła syczeć i dziwnie parować.
- Regeneruje się! - Krzyknęła wilczyca w moją stronę.
- Nie możemy jej na to pozwolić! Musimy ją złapać, zanim odzyska pełnię sił! - spojrzeliśmy po sobie porozumiewawczo. Wadera rzuciła się na panterę i zaczęła ją agresywnie drapać po twarzy. Ja skupiłem w sobie całą energię. Spod ziemi wystrzeliły wielkie pędy traw i zielska.
- Cole! Szybciej! - wrzasnęła Blair. - Nie daję rady!
- Za trzy... dwa... TERAZ, SKACZ! - Posłałem w stronę kocicy wszystkie wielkie, grube posplatane ze sobą liany, kiedy tylko Blair odskoczyła. Wznieciłem przy tym tumany kurzu i padłem na ziemię osłaniając oczy. Minęło chyba z pięć minut, za nim cały pył opadł. Cała trójka miała brązowe od kurzu i piasku, brudne futro. Podbiegłem do Blair.
- Nic ci nie jest? - pomogłem jej wstać i obejrzałem ją z każdej strony z niepokojem. Na szczęście nie była ranna.
- Ale co...? Yy... nie... chyba. - odrzekła półprzytomnym tonem.
- No tak. Ale co z tamtą... - spojrzałem w stronę bioorganicznej klatki, ale była pusta. Pantera... zniknęła.
< Blair? Wybacz, że tak długo musiałaś czekać ^.^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz