- Do domu, tak wcześnie?! - zdziwiłem się - przecież jest tyle różnych możliwości na fajne spędzenie wolnego czasu.
- Ciekawe jakie? A poza tym nie chce mi się, chcę odpocząć. - odparła.
- No np. skakanie ze skał do wody, wyścigi po lesie, polowania, spotkania ze znajomymi. Ale ty nie jesteś zbyt towarzyska, więc może...
- Może jednak nie. - przerwała mi, starając się nie wybuchnąć. Byłem dla niej aż tak irytujący? Chciałem przekonać się, na co ją stać.
- A jednak może? - powiedziałem.
- Matko czego ty ode mnie chcesz , zrobiłam ci coś? - krzyknęła, po chwili gryząc się w język. Więc łatwo ją wkurzyć.
- Nawet jesteś trochę urocza, kiedy się tak denerwujesz. - zaśmiałem się.
- Robisz wszystko żeby mnie zdenerwować?! - krzyknęła znowu.
- Dobrze uspokój się, nie powinienem naciskać, przepraszam. - powiedziałem spokojnym głosem. Wadera popatrzyła na mnie tylko, ruszając przed siebie. Chyba nie potrafiła przeprosić, przyznać się, że też popełniła błąd. Jednak ja poczułem, że to wszystko to moja wina, bo ją sprowokowałem, choć wydawało mi się, że nic takiego nie zrobiłem.
- Hej, dobra zapomnimy o tym okej? - zagrodziłem jej drogę, tak że nasze nosy były około centymetr od siebie. Od razu oboje odskoczyliśmy.
- Dobra, w sumie nic się nie stało..- wymamrotała.
- To co idę do domu, nie chcę cię już denerwować... - zacząłem o ruszyłem w stronę mojej jaskini.
- Czekaj! - wyrwało jej się - to może w ramach..no może..spędzimy razem czas? - miałem wrażenie, że pyta się sama siebie.
- Kusząca propozycja... - zacząłem, ale kiedy wadera posłała mi swoje zirytowane spojrzenie, wybrałem prostrzą odpowiedź. - No okej.
<Sanza?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz