Ruszyliśmy dalej w poszukiwaniu jedzenia. Złapaliśmy trop jakiś zwierząt stadnych, i podążyliśmy za nim. Najprawdopodobniej były to karibu, które w tym okresie roku odbywają swe wędrówki. Instynkt mnie nie zmylił. Na łące pasło się małe stado karibu. Próbowaliśmy wybrać jakąś słabszą sztukę. Trafiło na starego i kulawego samca. Wyskoczyliśmy z lasu. Zwierzęta od razu rozbiegły się we wszystkie strony świata. Jack zagrodził zwierzęciu drogę. Spanikowany samiec zaczął uciekać w stronę lasu. Szybko go dogoniliśmy. Jack wskoczył na niego i ugryzł go w szyję. Ja uderzyłam z boku tak, że zwierzę padło. Można powiedzieć, że trochę się z nim bawiliśmy, ale osiągnęliśmy swój cel, gdy Jack zadał ostateczny cios prosto w tętnicę.
- No to smacznego życzę. - powiedziałam, ale Jack zabrał się już do jedzenia.
- Smacznego!- wymamrotał z pełnym pyskiem.
Zjedliśmy większą część " obiadu " i położyliśmy się w cieniu pobliskich drzew, kładąc się brzuchami do góry.
- I co dobre było? - spytałam.
- No pewnie! A co nie widać?- odparł żartobliwie, wskazując na swój pełny brzuch.
- Widzisz, a ty chciałeś zjeść jakieś marne król...- przerwałam. Basior popatrzył na mnie, czekając na moją wpadkę. - zające. A ty chciałeś zjeść zające. Zaśmialiśmy się.
- Każdy ma inny gust. - powiedział.
- Hah, filozof się znalazł.
Popatrzyliśmy w stronę martwego karibu. Były już różne ptaki drapieżne, korzystające z okazji darmowego posiłku.
- Chyba już nie ma co zbierać. Wracamy?- zapytałam.
- Tak, tylko pomoż mi wstać, bo sam raczej nie dam rady. - zażartował.
<Jack? Trochę mnie wkręciłeś nie ujawniając swojej tożsamości xd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz