środa, 23 grudnia 2015

Od Grace CD.Cyndi'ego

Westchnęłam przeciągle. Walcząc z dziwnym bólem brzucha powoli stanęłam na trawie o własnych siłach. 
-Dobrze się czujesz?-zapytałam widząc doskonale, jak słania się na łapach. Mówiłam, że... Ech, nieważne. Nie będę mu teraz wymyślać. Najważniejsze jest jego zdrowie...
-Jest okej... tylko trochę kręci mi się w głowie...-potrząsnął futrem. Miał dziwny wyraz pyska. 
-Ta jasne, bo ci uwierzę... Masz natychmiast się położyć. To jest rozkaz, nie prośba....-wywalił się na trawę. Dobrze, że była miękka...
-Potrzebujemy wody...-skupiłam się, próbując przypomnieć sobie, czy nie mam jakiejś pomocnej mocy. Jest! Zaraz wyczarowałam małe jeziorko obok Cyndi'ego. Ignorując ból (który swoją drogą się zwiększył po użyciu mocy) poszłam znaleźć coś do jedzenia. Miałam wyjątkowe szczęście, znajdując śpiące króliki. Zanim zdążyły się obudzić zabiłam je i zaniosłam do Cyndi'ego. Popatrzył na mnie wzrokiem wszystkomówiącym, jednak widać było wyraźnie, że jest wykończony.
-Nie patrz się tak na mnie. Po prostu je zjedz i idź spać. Rano poszukamy drogi z powrotem...-sama również położyłam się na trawie.
-o nie, ja nie będę jadł, jeśli ty też nie zjesz-westchnął podsuwając mi pod noc królika.
-Nie, masz zjeść oba. Nie jestem głodna, a ty musisz nabrać sił... W końcu ważę swoje. Po za tym boję się, że jeżeli bym coś zjadła, to mogę zwymiotować...-westchnęłam.
-I bardzo prawidłowo się boisz!-przed nami w chmurze zielonego i śmierdzącego dymu pojawił się jakiś mały, zielony skrzat. patrzyliśmy na niego osłupiali.
-Coś ty za jeden?-zapytał po chwili milczenia Cyndi. Zielony ludzik prychnął urażony.
-Teraz to nikt mnie już nie zna! Jestem bogiem niestrawności! Bogiem! Rozumiesz to?!-zrobił się czerwony i zadarł wielki nos do góry.
-Tak, tak... super, ale co tu robisz?-kontynuował swój wywiad Cyndi. Chyba po raz pierwszy to on mówił, a nie ja.
-No bo ten! Jak widzisz, ta biała teoretycznie powinna być teraz pod moją opieką, co nie? Odkąd król potworów się wkurzył, no to mam ręce pełne roboty! Uparci jesteście! Za nic nie chcecie się zatruć! No i teraz, jak już się cieszyłem, że mi się udało, to się okazuje, że jednak nie! No nie i nie! No i po prostu no nie!-zaczął w kółko powtarzać swoje "no po prostu nie!". Popatrzyliśmy na siebie z Cyndi'm zdziwieni. 
-Ale jak to nie? Przecież właśnie powiedziałeś, że...-odezwałam się, przerywając jego "nie".
-Ej! Nie przerywaj bogowi w połowie słowa! No bo nie! Nie ja to sprawiłem! A chciałbym! Teraz nie dostanę kasy, i skąd ja będę brał środki na trucizny?-teraz to był już bordowy.
-A nie jesteś bogiem? Powinieneś mieć to od tak-machnęłam łapa, przez co ból brzucha nasilił się.
-No i właśnie tu jest problem, bo nie! Ale co was to obchodzi?! Ja po prostu mówię nie! i zobaczycie, lekarz tez wam powie, że to nie jest moja sprawka! O nie! Nie, nie, nie! A teraz żegnam, ale mam do zatrucia całą masę wilków! i NIE będę marnował tu czasu, o nie!-i zniknął. Została za nim chmura zielonego dymu, przez który oboje dostaliśmy kaszlu.
-Co to miało być?-zapytałam po chwili.
-Nie wiem, ale nie było to... Hej, Gracie, wszystko okej? Grace, powiedz, że...-reszty zdania nie usłyszałam. Dookoła była tylko ciemność...
***
Obudziłam się z nosem w czymś miękkim. I białym. I ciepłym... i przyjemnym...
-Cyndi?-mruknęłam cicho, ze zdziwieniem zauważając, że moje łapy są nienaturalnie ciężkie.
-Gracie! Boże, nie strasz mnie tak więcej!-natychmiast białe, ciepłe coś zniknęło i zostało zastąpione językiem Cyndi'ego.
-Przepraszam... Ale co się tak właściwie stało...?-spróbowałam wstać, jednak łapy odmówiły mi posłuszeństwa. Coś było nie tak.
-Po zniknięciu tego gościa nagle zemdlałaś... Byłaś nieprzytomna dwa dni. W międzyczasie Aventy zdążył mnie ochrzanić za zgubienie się i Samantha powinna być tu z Luke'iem...-wypowiadając imię brata lekko się skrzywił. Zaśmiałam się cicho, nie do końca jeszcze kontaktując z rzeczywistością.
-Czy ty jesteś zazdrosny?-zapytałam patrząc mu w oczy. Co chwilę odwracał wzrok w inną stronę, a przez białe futro na pysku zaczęły przebijać się czerwone rumieńce...
-Cyndi...-z lekką trudnością złapałam go za policzki i zmusiłam do spojrzenia mi w oczy.
-Noo... Może trochę...-mruknął i zaraz przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie.
-Nie masz o co. ja przeżyłam Cassandrę, ty przeżyjesz Luke'a-teraz to na pewno był cały czerwony.
-Jeszcze ją pamiętasz?-zdziwił się.
-No pewnie! Nie zapomnę tych morderczych myśli i tego "Cyndi jest mój"-zaśmiałam się dając mu całusa w policzek.
-Jesteś niemożliwa...-westchnął i schował nos w moich włosach.
-Nieprawda, po prostu mam pamięć do niektórych rzeczy-zaśmiałam się. Nagle między drzewami zauważyłam dwie znajome sylwetki.
-Hej, zobaczy, chyba już są!

<Cyndi? No i masz, to krótkie, pisane jeszcze raz opko, bez większego przypływu weny twórczej... Boże, jak ja dawno nie pisałam O_o Ale jest default smiley xd I co robimy dalej? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz