Pędziłem jak postrzelony powtarzając cały czas w myślach „Żeby tylko się nie spóźnić”, „Żeby tylko się nie spóźnić”! Wiedziałem, że moje spóźnienie się jest bardzo prawdopodobne, gdyż miałem to w genach... ech, cóż poradzić? Przyspieszyłem jeszcze bardziej. Nagle poślizgnąłem się na błocie, które zostało jeszcze z wczorajszego deszczu ochlapując jakiegoś wilka. Zatrzymałem się.
- Bardzo przepra... - chciałem dokończyć, ale wtedy wilk odwrócił się. Zobaczyłem, że nie ma co przepraszać. Był to wielki (znacznie większy ode mnie), masywny basior. Jego czerwone, jak rozżarzone jak tańczące płomyki wściekłością oczy wpatrywały się we mnie nienawistnie. Wilk powarkiwał głucho. Przełknąłem ślinę i zachichotałem nerwowo.
- Ty... - zaczął, chcąc zamachnąć się na mnie swoją łapą z ostrymi jak brzytwa pazurami, jednak ja... w nogi! Rzuciłem się w bok unikając potężnego ciosu wymierzonego w głowę. Puściłem się pędem przed siebie. Rozwścieczony basior rzucił się za mną w pogoń. Na szczęście byłem chudszy, mniejszy, smuklejszy i szybszy, więc łatwiej mi było pomykać między drzewami, niż wielkiemu zwalistemu basiorowi. Przeskakiwałem szybko przez konary drzew i gęstą trawę, aby jak najbardziej utrudnić basiorowi pochwycenie mnie. Na moim czole zaiskrzyła się kropelka potu. Niedługo dobiegnę do plaży, a tam już na pewno czeka Arisa! Postanowiłem kupić sobie trochę czasu. Odbiłem się od ziemi, a spod moich łap wyleciał piach, który trafił wilka w oczy. On natychmiast zamknął je i potknął się o porośnięty kamień. Dałem mu nogi. Usłyszałem jeszcze tylko z tyłu straszne wycie. Dobiegłem do plaży i minąłem waderę siedzącą i przypatrującą mi się z zaciekawieniem. Zarumieniłem się lekko, po czym zawołałem:
- Arisa! Biegnij ze mną! Potem ci wszystko wyjaśnię!
<Arisa? :D>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz