- Jesteś nowa w naszej Watasze? – spytałam.
Moon kiwnęła głową.
- I jak? Podoba ci się tu?
- Wiesz, jeszcze jej dużo nie zwiedzałam… - mruknęła.
- Spoko, jak chcesz to pokażę ci kilka moich ulubionych miejsc. – uśmiechnęłam się.
- Naprawdę? A nie będzie to dla ciebie żaden problem czy coś…
- Nie, no coś ty. I tak nie miałam nic do roboty.
Wadera uśmiechnęła się promiennie.
Zaczęło się już ściemniać, gdy dotarłyśmy do pewnego magicznego miejsca w Watasze. Było ono tak przepełnione magią, że można by je wyczuć na kilometr. A wyglądało tak:
- Jak tu ładnie… - powiedziała Moon rozmarzonym głosem.
- Tak, jest tu przepięknie. Jednak zawsze obserwuję to miejsce stąd. – zaczęłam. – Boję się tam wejść sama. To miejsce tchnie dziwną magią.
- Chodźmy tam, proszę. – wadera spojrzała na mnie błagalnie.
- W porządku. – westchnęłam. – Ale lepiej trzymajmy się razem. Nie zawsze to co piękne jest dobre.
- Rozumiem. – odpowiedziała Moon stanowczo. – Wcale nie zamierzałam być nieostrożna.
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi.
Weszłyśmy w głąb tajemniczego miejsca przedzierając się przez bujne rośliny. Pilnowałam, żebyśmy szły wydłuż rzeki, byśmy na wszelki wypadek mogły łatwo znaleźć drogę powrotną. Szłam co jakiś czas zerkając na spokojną, świetlistą rzekę. Bardzo mnie nęciło, by do niej wskoczyć, jednak musiałam się powstrzymywać. Nie wiadomo, co kryje się w tej na pozór spokojnej wodzie.
Moon szła cały czas koło mnie, aż w końcu dotarłyśmy do skąpanej w świetle księżyca polany. Było to wręcz idealne miejsce na piknik. Wokół rosły bujne rośliny, a przy samej rzece rosło wielkie drzewo, a z jego gałęzi wisiały śliczne fioletowe kryształy. Usiadłam niedaleko niego, a obok mnie Moon.
- Nie wygląda na to, by było tu niebezpiecznie. – powiedziałam szeptem.
- Noo. Ale wygląda na to, że jest to miejsce magiczne, a magiczne miejsca bywają magiczne na zły sposób.
- Oj tam, oj tam. Lepiej się nacieszmy tym pięknym widokiem.
Patrzyłam w krystaliczną toń. Na dnie rzeki rosły drobne fioletowe kwiaty promieniujące magią. Było tu tak pięknie. Zaryzykowałam i wskoczyłam do wody.
- Emma, co ty robisz?!
- Pływam. Nawet nie wiesz ja cudownie się tu pływa. Czuję się jakbym pływała w magii.
- No wiesz. – zaśmiała się moja towarzyszka. – To chyba niemożliwe.
- Czemu nie? – odparłam lekko. – Ach… Jak cudownie!
- Dobra, wyłaź stamtąd. – bąknęła Moon. – No dalej!
- No dobrze, już dobrze. – odparłam, stworzyłam sobie schodki z krystalicznej wody i wyszłam na brzeg. Otrzepałam się z wody, ochlapując przy tym Moon.
- Ej, przestań! – zaśmiała się.
Zaczęłam się śmiać sama nie wiem czemu. Skończyło się tak, że obie tarzałyśmy się w trawie, wybuchając nowym śmiechem.
- I widzisz, nie ma tu nic groźnego! – powiedziałam, gdy już obie się uspokoiłyśmy.
- No może… - odparła powątpiewając. – Co jeszcze potrafisz robić z wodą?
- Ach, dużo rzeczy. Co tylko zapragniesz. – uśmiechnęłam się.
- No dobrze, wiec może… No… Nie wiem. Wymyśl coś.
- Oki. – powiedziałam i ułożyłam z wody kształt ptaka z rozpostartymi skrzydłami. – A ty jakie masz moce?
< Moon? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz