Nie przepadałam za Serinem pełnyum nienawiści i gniewu. Wolałam, gdy był łagodny, taki jak teraz. Niewiarygodne, jak jedna istota może wpłynąć na twoje życie. Kiedy Serine był w niebezpieczeństwie, moje serce drżało z niepokoju. Gdy odchodził, tęskniłam za nim. Wcześniej nawet bym nie pomyślała, że może mi na kimś tak zależeć. Moje serce, myśli, sny wypełniała jego obecność. Teraz zrozumiałam, jak wielki błąd popełniłam, ukrywając przed nim prawdę.
- Przepraszam cię - wyszeptałam.
Basior uwolnił się z uścisku i spojrzał mi w oczy. Rozpływałam się w jego zielonych tęczówkach. Zawsze mnie uspokajały.
- Nie masz za co - odpowiedział równie cicho.
- Powinnam ci powiedzieć wcześniej, wytłumaczyć pewne sprawy. Teraz chcę to nadrobić - rzekłam.
- Dobrze, chodźmy gdzieś - zaproponował.
- Chance, zostań tu, a my za chwilę wrócimy, jasne? - zapytałam głośno.
Wadera pokiwała twierdząco głową. Wyszliśmy z Serinem z jaskini. Przeszliśmy kawałek w milczeniu, a potem zatrzymaliśmy się przy jeziorze. Usiadłam na trawie i spojrzałam w gładką taflę wody. Westchnęłam. Czekała mnie trudna rozmowa.
- Te moje poranne i nocne napady to nie jest takie nic. To bardzo poważna przypadłość Wilków Dźwięku. Może ją wywołać tylko strażnik. To właśnie z nim walczyliśmy - zaczęłam.
- Kim on jest i co ci dokładnie zrobił? - zapytał Serine.
- To legendarny stwór. W mojej watasze opowiadano o nim bajki. Mówi się, że pewnego dnia niebieski strażnik zaatakował prastarą Watahę Wilków Dźwięku. Wystrzeliwał tajemniczą wiązkę światła. Ta przenikała ciała kolejnych wilków. Po długich zmaganiach strażnik odpuścił wreszcie i po prostu zniknął. Alfy myślały, że to już koniec koszmaru, ale ten dopiero się zaczynał. Z dnia na dzień coraz więcej wilków odkrywało, że nie może śpiewać. Nikt nie znał przyczyny tego dziwnego zjawiska. Potem każdego wschodu i zachodu słońca było słychać jedne, przeraźliwy skowyt. Struny głosowe ofiar strażnika płonęły żywym ogniem. Nikt nie mógł znaleźć na to lekarstwa. Wilki słabły z każdą minutą, aż pewnego dnia pochłonął ich żywioł - piekelny ogień - skończyłam.
- Nie rozumiem, czy ty...? - mówił z niedowierzaniem.
- Tak, nie mogę śpiewać. Dla mnie dźwięki są jak powietrze. Jeśli Wilk Dźwięku przestaje śpiewać na długi czas, to... - nie przeszło mi to przez gardło.
Z oczu poleciały mi łzy. Co ja najlepszego narobiłam? Serine objął mnie i mocno przytulił. Jemu też na pewno nie było łatwo. Nie miałam pojęcia, co dalej.
- Serine, ja umrę... - wyszeptałam.
- Nie możesz, rozumiesz? - szeptał z trudem powstrzymując łzy.
- Umrę, jak tamte wilki od ognia... Boję się... - mówiłam cicho.
Basior zbliżył się do mnie i przytulił najmocniej, jak tylko mógł. Wtuliłam się w jego miękką sierść, słuchałam bicia serca i zastanawiałam się, jak ja będę mogła bez tego wytrzymać.
- Nie pozwolę na to. Zrobię wszystko, żeby cię uratować - powiedział.
- Chance mówi, że zna lekarstwo, ale... To niemożliwe. Nie ma na to lekarstwa. Żaden wilk z mojej rasy jeszcze tego nie przeżył. Wielu próbowało, szukało antidotum. Serine, ja myślałam, że to tylko legendy, tylko legendy... To nie może być prawda. Błagam, powiedz, że to sen - wtuliłam się w niego jeszcze bardziej.
Byłam załamana. Jeszcze nigdy nie czułam się tak źle, tak podle. Nie potrafiłam znaleźć w niczym pocieszenia, płomyka nadzei, nawet w nim. Znajdowałam się na samym dole okropnej przepaści, z której nie da się wyjść, gdzie nikt nie może ci pomóc, nikt nie wie, co zrobić. Inni stoją nad tobą, patrzą, głowią się, jakby cię stamtąd wyciągnąć, ale tak naprawdę są tam tylko dlatego, że nie chcą cię zostawić samej, litują się. Wszyscy i tak wiedzą, że nie ma dla ciebie żadnego ratunku.
- Ile mamy czasu? - zapytał nagle Serine.
- Nie wiem, kilka, może kilkanaście dni. Nie jestem w stanie dokładnie określić - odpowiedziałam.
- Uratuję cię, zobaczysz, obiecuję ci to - rzekł, spoglądając mi prosto w oczy.
Powiedział to z takim przekonaniem, taką zaciętością, że przez chwilę uwierzyłam w jego słowa. Potem żadne z nas się nie odezwało. Siedzieliśmy obok siebie na trawie i wpatrywaliśmy się w spokojną toń wody.
<Serine?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz