Wróciłem do jaskini i pokręciłem głową. Te wilki... tylko dzieciaki im w głowie.
Siedziałem przed jaskinią, czekając na Diamond. Nieco się spóźniała. Gdy nie było jej już przez pół godziny, pomyślałem, że stchórzyła i uciekła. Jednak myliłem się. Przyszła z Cobaltem. Na jej twarzy malowało się nie małe przerażenie. Podeszła do mnie.
- Jestem... - wyszeptała drżącym głosem. Zlustrowałem ją wzrokiem.
- Karą jest... - zacząłem. Zastanawiałem się, czy odpowiedzieć, czy nie.
- Tak...? - zapytała niepewnie robiąc wielkie oczy.
- Musisz zrezygnować ze swojego stanowiska i obrać takie, które będziesz mogła pełnić sprawnie w watasze. Na przykład nie zwiadowca, szpieg, zabójca, wojowniczka, odkrywca, tylko... dajmy na to; strażniczka, kamuflażystka, wynalazca, lekarz, łowca. Rozumiesz? - zdałem całą definicję kary i przykładów.
- Co...? - zapytała Diamond ze zdziwieniem. - To wszystko?
- Tak... a czego się spodziewałaś? Że będę cię bił? - spojrzałem na nią z rozżaleniem. Potaknęła głową.
- Tak trochę... - wyjąkała.
- Czy ty mnie masz za jakiegoś potwora? Myślisz, że jestem alfą, który będzie katował swoich podwładnych, bo nie wywiązywali się ze swoich obowiązków?! Bardzo dziękuję... zdradzisz mi, czym sobie wyrobiłem taką opinię? - westchnąłem przygnębiony. Czy te wilki aż tak bardzo mnie nie lubią? No cóż.
- Czyli...? - zaczęła Diamond.
- Czyli wybierz to stanowisko i daj mi spokój... - machnąłem łapą. Miałem dzisiaj zły dzień. Każdy ma kiedyś taki dzień, gdy źle się czuje i najchętniej by na wszystkich nawrzeszczał... ech...
<Diamond?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz