Wdrapaliśmy się na spadzisty, kamienny klif. Usiedliśmy na samym brzegu. Był pokryty delikatnym puszkiem wyschniętej trawy. Co jakiś czas słona, morska woda uderzała w klif. Było pięknie. Zachód słońca rozlewał się po niebie liliowymi barwami.
- Pięknie tu, prawda? - westchnęła Susan
- Oczywiście. - uśmiechnąłem się lekko. - Gdyby ta chwila mogła trwać wieczność...
Zamyśliłem się.
- Nad czym tak myślisz? - zapytała Susi.
- Zastanawiam się, czy jeszcze ktoś na świecie ma takie szczęście, że poznał tak wspaniałą, dobrą i miłą osobę jak ty. Bo... gdyby nie ty, byłbym jak samiuśki palec na tym wielkim świecie...
<Susan?>
- Pięknie tu, prawda? - westchnęła Susan
- Oczywiście. - uśmiechnąłem się lekko. - Gdyby ta chwila mogła trwać wieczność...
Zamyśliłem się.
- Nad czym tak myślisz? - zapytała Susi.
- Zastanawiam się, czy jeszcze ktoś na świecie ma takie szczęście, że poznał tak wspaniałą, dobrą i miłą osobę jak ty. Bo... gdyby nie ty, byłbym jak samiuśki palec na tym wielkim świecie...
<Susan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz