- Nieważne - uśmiechnąłem się słabo i zacząłem szukać jakiegoś dużego liścia.
- Widać że coś ci się z nią stało - powiedziała już trochę bardziej poważnie wadera. Nałożyłem sobie chyba jakiegoś trującego bluszczu bo zaczęło mnie jeszcze bardziej szczypać.
- Wygrałaś - pisnąłem omal nie przewracając się na ziemie - Ale pomożesz mi najpierw?
Dandes uśmiechnęła się zadowolona z siebie.
- Jasne.
Gdy przestało mnie tak bardzo szczypać opowiedziałem jej o wszystkim. No tak się jakoś złożyło. Wydawała się bardzo uważnie słuchać więc szybko i rozwinięcie jej powiedziałem.
- Chodź za mną - powiedziała i poszła.
<Dandes? Brraak weny! >.< >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz