Siedziałam w jaskini. Na zewnątrz zimno. Deszczowo. Ponuro. Było już koło południa, a mi dalej nie chciało się nigdzie wychodzić. Ale w sumie trudno się nie dziwić, bo w taką pogodę to samopoczucie spada do poziomu minusowego. Do tej pory cały czas robiłam porządki w jaskini. Miałam szczęście, że nagromadziłam wcześniej trochę mięsa i roślin, bo inaczej musiałabym szukać czegoś na śniadanie w strugach deszczu. Dreszcze mnie przechodziły na samą myśl. Tylko nagle przyszła nuda. Wysprzątałam wszystkie kąty, więc zrodziło się pytanie: co teraz robić, żeby nie umrzeć z nudów. Podeszłam niechętnie do wyjścia, ale tylko usiadłam w progu i obserwowałam przyrodę. W pewnym momencie zobaczyłam jakąś istotę przemierzającą przez tę ponurą atmosferę. Był to wilk. Żal mi się go zrobiło. Zrobiłam sobie „parasolkę” ze skrzydeł i podeszłam do przemoczonego wilka.
- Co tutaj robisz w taką pogodę? Chcesz się osuszyć? – spytałam spokojnie wilka.
<Jakiś ktosiu? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz