Spacerowałem wśród wysokiej trawy podskakując co chwilę. Dzień zapowiadał się świetnie! Nie było może słonecznie, ale nie padało i wiatr nie był chyba tak zimny jak zwykle. Tylko nie miałem pojęcia gdzie może być teraz moja mamusia... ale obiecała mi, że kiedyś się zobaczymy, więc się nie martwiłem. Szukałem czegoś do roboty, bo hasanie wśród traw zaczęło się robić nudne. W pewnym momencie zauważyłem stado ważek. Postanowiłem trochę je pogonić. Biegałem za nimi tak szybko, że... że nie wiem! One ciągle zmieniały kierunek, skręcały, wyleciały z traw, zaprowadziły mnie do jakiegoś lasku, były takie śmieszne! Nagle na mojej drodze stanęło coś, a raczej ktoś. Nie zdążyłem wychamować i wpadłem w wilczka.
- Oj, przepraszam bardzo. – wstałem szybko i pomogłem waderce wstać. – Jesteś cała? – spojrzałem na nią z zaciekawieniem.
- Tak, tak. A Ty?
- Ja też! – już chciałem wrócić do gonienia owadów, ale nie widziałem ich. Uciekły. Szkoda.
- Co robisz? – zapytałem.
<Miva? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz