- No... jasne. W sumie to nawet fajnie, bo w watasze nie mam nikogo bliskiego. - podrapałem się po szyi.
- Ech... sorry. Może pój... - wadera urwała.
- Co się stało? - zdziwiłem się. Ale po chwili sam zrozumiałem. Usłyszałem jakiś szelest w krzakach. Obróciliśmy się gwałtownie.
- TO! - krzyknęła Grace.
<Grace? Nie mogłem siępowstrzymać przed tymi krzakami. Wybacz! XDXDXDXD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz