Obudziłam się wczesnym rankiem. Słońce paliło jak oszalałe, kilka chmurek białych na niebie i nawet nie było rosy. Może to i wiosna, ale żeby tak ciepło? Poszłam się schłodzić do jeziora. Gdy tam doszłam wskoczyłam do wody, napiłam się i trochę popływałam. Potem wyszłam z wody nie czując upału i położyłam się przy drzewie w cieniu. Usłyszałam coś - szelest, łamanie gałązki. Wstałam i się rozglądnęłam. Wtedy zobaczyłam samca przy wodzie. Miał czarną sierść i trochę kolory czerwonego. Poczułam motylki w brzuchu. Zakochałam się? Tego nie wiem. Miałam sobie dać spokój z basiorami, a tu proszę - zakochałam się. Przyglądałam mu się jeszcze chwilę po czym ruszyłam w jego stronę
- Cześć, jestem Snoupe. - Powiedziałam z uśmiechem
- Hej. - Odpowiedział kierując wzrok na mnie. - Ja jestem Splinter.
- Splinter... - Szepnęłam sobie cicho. - Długo już jesteś w tej watasze?
- Raczej tak...
- To może mnie oprowadzisz? Ja dopiero dołączyłam. Przynajmniej lepiej się poznamy. - Powiedziałam i wyszczerzyłam lekko zęby. Był on bardzo przystojny! Podobał mi się, ale czy ja mu się spodobałam?
<Splinter?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz