Wróciliśmy do główej placówki w naszej watasze - wodopoju. Było tam niezwykle cicho jak na tą porę.
- O nie! - Krzyknąłem nagle zmaltretowanym głosem po czym położyłem się na ziemi.
- Co się stało?! - Wystraszyła się Mounse.
- Jest tu tak pusto... a nigdy o tej porze nie jest tu tak pusto... a zawsze jak jest tak pusto to na wilki, które akurat tu są zawsze spada jakieś nieszczęście, przygoda czy inne cholerstwo... a mój żołądek zdecydowanie NIE jest pusty i nie chce mi się nigdzie ruszać, a szczególnie na żadne przygody.
Nagle dostałem po głowie.
- Ej! A to za co? - Oburzyłem się.
- Jak to za co? Uważaj, bo zaraz się sam wypustaszysz. I nie strasz mnie więcej, bo już dwa razy ci się udało - prychnęła.
Nagle niebo pociemniało i zebrało się na burzę.
- Mówiłem - przewróciłem oczami.
- Nie dramatyzuj... po prostu zbiera się na deszcz... - Mounse przejechała sobie łapą po twarzy.
- Nie mówię o tym... spójrz tam - wskazałem waderze miejsce między drzewami kilkadziesiąt metrów za na mi wyłaniała się jakaś dziwna czarna mgła.
- Myślisz, że znowu dam się nabrać? Serio? - Mruknęła.
- Po prostu spójrz - chwyciłem łapą jej głowę i skierowałem na dziwaczne zjawisko.
- Okej, teraz możemy wiać - przełknęła ślinę.
- Widzisz! Właśnie o to mi chodziło. W tym momencie mój żołądek jest pełny i nigdzie nie chce mi się stąd ruszać - westchnąłem i zacząłem się powoli podnosić.
<Mounse? xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz