środa, 6 stycznia 2016

Od Dezessi CD. Veyrona

Otworzyłam oczy.  Byłam wyspana do granic możliwości, ale byłam znużona tym, że za długo spałam. Słońce świeciło mi w oczy, ale oczekiwałam i tak jaśniejszego słońca. właściwie było po południu, a ja leżałam wygrzewając się w słońcu o wiele za długo. Mimo to chciałam chwycić tą chwilę i schować do kieszeni by mogła wrócić w innych okolicznościach. Nie ma co. Dzień się właściwie już dawno zaczął, a ja jeszcze nic nie zrobiłam. Czyli taki trochę wrzód na tyłku. Nie mogłam się powstrzymać i jeszcze na pięć minutek zamknęłam oczy. Gdy je zauważyłam dostałam małego ataku serca, bo przede mną stał mój brat.
- Czego chcesz? - mruknęłam.
Zaśmiał się.
- No nie mów mi, że nic nie wiesz... - spojrzał na mnie.
- Wiele wiem. No dobra czego nie wiem? - spytałam podnosząc się.
- Susza siostrzyczko. - pokręcił głową z niedowierzaniem. - Susza jakiej nie było.
Wstrzymałam oddech. Czy już każdy wiedział? Może to jest do zauważenia, a może Alfa już ogłosił stan wyjątkowy. No dobra... mój brat w końcu może też czytać w myślach więc może ktoś był głupi i coś se pomyślał przy nim.
- Oj... To nie dobrze... - udałam wstrząśniętą.
- Błaga. Może i inni ci uwierzą, że nic nie wiedziałaś, ale nie ktoś kto się z tobą wychował. - prychnął.
- No dobra. To kto ci powiedział? - przewróciłam oczami.
- Błagam! Jest rano, a słońce świeci jak w południe już przez jakąś godzinę. - prychnął. - Wszystko wyschło, a wierzchołki drzew już usychają. 
- Spałam... - wytłumaczyłam się.
- No i nic nie wiesz na ten temat? Już powiedziałaś to Alfie lub Becie? - spytał się niby od niechcenia, ale jak mówił beta zmarszczyły mu się brwi.
- No... - przeciągnęłam.
- I nic z tym nie robisz? Nic z tym nie robią?! - oburzył się trochę.
- Przestań, bo dostaniesz w paszczę. - zagroziłam. - Uspokój się i sam pomyśl.
Odwróciłam się do niego tyłem.
- No, a co jeśli napełnimy stawy? - zaproponował się.
- Odpada.
- A co jeśli zgłosimy się na ochotników do sprawdzenia tego? - zapytał.
- Weź się znęcaj nad kimś innym. - burknęłam.
Podszedł do mnie i przytulił mnie. Odwzajemniłam uścisk. Sperrk jak nikt umie stwierdzić kiedy mi tego trzeba.
- No co jest siostrzyczko? - zapytał .
- Ech... szkoda gadać... - powiedziałam.
- Mogę przeczytać. - zaśmiał się.
- Możesz. - potaknęłam.
Od razu przeszedł do rzeczy i po chwili jego uścisk rozluźnił się. Ja jednak nie zamierzałam go puszczać.
- Idź coś wymyślić. - powiedział odpychając mnie.
- Czyli znowu... 'Na własną rękę'? - odetchnęłam by się nie rozpłakać.
Po prostu odszedł. Odszedł, bo moje myśli były teraz w jego głowie. Co z tego. Jego głowa była od zawsze twierdzą moich myśli. Jednak zawsze byłam sama. Zawsze. Byliśmy bliźniakami na odległość, bo mój brat tak chciał.
Usiadłam i postanowiłam popłakać sobie nie robiąc hałasu.
- Wstałaś? - usłyszałam głos Veyrona za plecami.
- Tak, tak. - otarłam szybko oczy. - Tylko tak patrzyłam na to słońce i moje oczy trochę się spociły...
- To normalne... - westchnął.
Odwróciłam się do niego przodem. W jego oczach zobaczyłam swoje odbicie. Miałam tylko trochę czerwone oczy.
- Co jest? - zapytałam zmartwiona.
Jego oczy były podkrążone. Jego oddech nie równy. Jego uśmiech wymuszony.
- Nic... Miałem koszmar. - skłamał.
- Praca? - zapytałam.
- Yhym...
Wiedziałam, że nie mogę naciskać. Kurczę! To było emocjonalne dno. ja też tak mam. Wiem, że moje uczucia są jak śmieci które jeszcze są potrzebne, ale nie są brane na serio. On ma pracę która jest bardzo serio i nie może się wyżalić, ani nic.
- Mogę cię przytulić? - zapytałam.
Zanim jeszcze odpowiedział przytuliłam go tak jak zawsze moja mama mnie ściskała bym uwierzyła, że umiem wszystko, a nawet więcej. To jednak był też mój przytulas.  Taki który pokazuje, że ktoś jest dla mnie bardzo ważny.
Po policzku spłynęła i jedna łza.
Veyron odwzajemnił uścisk po zastanawianiu, ale mnie nie zignorował. Mocno mnie ścisnął jakby szukając schronienia przed czymś co go dręczy.
Może i źle zrobiłam, ale pozwoliłam mu uspokoić oddech do takiego momentu gdy właściwie spał. Nie mogłam się powstrzymać i pogłaskałam go po głowie. Jego futro wydało mi się takie przyjemne, że musiałam przejechać łapą po nim jakieś kilkanaście razy.
- Chcesz mnie uśpić, wyrwać mi włos i mnie skopiować. - zarzucił z uśmiechem przez sen.
- Tak. Będziesz miał dwie kopie. - zaśmiałam się.
- Wysyłam obydwie do pracy. - zaśmiał się cicho.
- A ty gdzie będziesz? - zapytałam się poważnie.
- Ja chcę spać tu i teraz. - wymamrotał.
No dobra daruję ci... nie musisz wysilać mózgu. będę zadowolona z tej wypowiedzi. Będę..? Nie, ale mogę mówić co mi się podoba. I mogę tez milczeć. 
Zmrużyłam oczy i przespałam może z dwie godzinki. Obudziłam się i wszystko się zgadzało. Veyron... I jego boska sierść na głowie. Zbliżyłam trochę głowę do jego głowy by zobaczyć czy też ładnie pachnie. Oczywiście. Pachniała jakoś tak wyjątkowo. Jak las, ale nie sosnowy taki typowy tylko jak wierzba. I tu znowu! Nie taka zwykła wierzba tylko przemarznięta wierzba. Młoda wierzba. Jeszcze trochę zapachu świeżo skoszonej trawy i wodospadu. Jak pachnie wodospad? Nie mam zielonego pojęcia. Pachnie jak Veyron. Jeszcze wyczułam nutkę czegoś bardziej intensywnego, ale nie nachalnego. Coś dziwnego. Już to kiedyś czułam. Ten zapach sprawia, że mam ochotę zasnąć i spać całą wieczność pod warunkiem, że Będę go czuła. 
'Dezessi! Wąchasz wilka! Opanuj się! Tak nie można...' Umysł krzyczy. ' No pogłaskaj go jeszcze...' Mówi serduszko. A co mi tam. Pogłaskać wilka zawsze można.
Uśmiechnęłam się szeroko.
Vey zaczął oddychać szybszym tempem. Było już ciemno. Zamrugał oczami szybciej i podniósł się delikatnie.
- Aż tak długo spałem? - zdziwił się.
- Widocznie byłeś zmęczony... - wytłumaczyłam go.
- A ty w tym czasie mnie klonowałaś? - zaśmiał się.
- Nie udana próba muszę jeszcze wybrać leprze włosy. - zaśmiałam się. - Nie przeszkadzało ci, że w kółko cię głaskałam i przytuliłam? Aż się dziwię.
Ziewnął.

<Vey? Długo mnie nie było, ale jest dłuższe opko, niż i tak bym się spodziewała po moim czarnym umyśle. >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz