- Myślę że powinniśmy zgłosić Cię do tej watahy.- zaproponowałam.
Basior spojrzał na mnie.
- Czemu nie? Więc...- zaczął.
- To ja Panów samych zostawię. - ucięłam. - Nie będę tracić czasu i już przyniosę coś do jedzenia.
- Bardzo dobry pomysł.- powiedział Aventy.
- A będę mógł Ci pomóc?- zapytał Artem.
- Nie będziesz miał w czym. To będzie chwila, moment! - zaśmiałam się uciekając w głąb lasu.
Cień drzew okrył mnie dając poczucie pewnej tajemniczości. Uniosłam głowę by lepiej czuć zapachy. Wyłapałam z całej ich masy kilka które przykuły moją uwagę. Jelenia, Aventiego, Artema i jeszcze jeden zapach jakiegoś innego wilka. Zaniepokoił mnie, bo właściwie pachniał po trochu jak Artem. Przechyliłam głowę. Zapach podziałam na moje zmysły i w jednej chwili przemieniłam się w ostać niewidzialną, nie słyszalną i nie wyczuwalną. Podeszłam bliżej zapachu. W nozdrza uderzył mnie zapach starej ziemi. Fu! Jak można się tak umorusać! Kichnęłam. Całe szczęście nie było mnie słychać. Gdy już mogłam zobaczyć wilka zauważyłam, że nie był sam. Był z nim jeszcze jeden wilk. Obydwoje zakrywali oczy przed słońcem. Byli chudzi i nie za wysocy. Ich uszy były duże, tak jak ich źrenice. Poruszali się chwiejnie i nie do końca zdrowo. Oddychali tak jakby wcześniej się dusili.
Wiedziałam, że jeśli mają specjalne zdolności mogę sama nie dać rady. A może nie będzie komu dawać radę. Może oni są tu tylko przejazdem? Nie mogę ryzykować. Pobiegłam do Artema i Aventiego.
Zmieniłam się znów w widzialną itd.
- Restio? Czy coś się stało? - zapytał zaniepokojony Aventy.
- Nie jestem pewna. - szepnęłam. - Na naszym terytorium są dwa obce wilki. Są jakieś dziwne.
Artem spojrzał na mnie.
- Jakie? - zapytał.
- Chude, ubrudzone i chyba przeszkadza im słońce. Tak jak tobie! - przypomniałam sobie.
- Czy to twoi przyjaciele? - Zapytał Aventy.
- Nie wiem, ale na to wygląda, że ich znam... - zamyślił się. - Ale to niemożliwe. Oni się boją powierzchni...
- Czy są niebezpieczni? Mają jakieś specjalne moce? - zapytałam nieco spokojniejsza.
- Nie za bardzo... - Artem był pobudzony.
- Musimy ich sprawdzić. - powiedział do mnie Aventy.
Skinęłam głową. Wiedziałam, że Artem pójdzie z nami.
- To ja pójdę na pierwszy ogień.- zaproponowałam.
Aventy doprowadził nas na bliską odległość od wilków. Mogłabym teraz wejść do ich głowy i wszystko nich wiedzieć, ale to nie fair. Podeszłam do nich.
- Witam. - powiedziałam.
Odwrócili się w moją stronę. Widocznie nie spodziewali się spotkać tu kogoś.
- Czy mogłabym się dowiedzieć po co Panowie tu zawędrowali? - zapytałam z niewielkim naciskiem.
- Kim jesteś? - zapytali zakrywając oczy jeszcze bardziej.
Artem podbiegł do nas.
- Jesteście tu! - wrzasnął Artem.
- A? Artem? - wyszedł na przód starszy basior.
- Tak! Wyszliście! I nie jest tu tak strasznie! - wył ze szczęścia, Artem.
Odwróciłam się przodem do Aventiego.
- Może ja już się oddalę, bo chyba nic więcej nie mam tu do roboty. - powiedział Aventy. - Artem jest już w naszej watasze!
Zaśmiał się i oddalił spokojnym krokiem. Spojrzałam na szczęśliwego Artema. Zrobiło mi się cieplej na sercu. Jego uśmiech był jak miód. Jego energie nie mogła uciec z jego ciała. Był taki szczęśliwy.
- Czemu opuściłeś podziemie? - zwrócił się nieprzyjemnym tonem młodszy basior.
- Bo nie jestem kretem! Jestem wilkiem tak jak ty! - powiedział Artem.
- My tu nie możemy żyć. Tu jest słońce! - wyrzucił nieco przyjemniej starszy basior.
- Ona może. Ja też! My możemy! - spojrzał na mnie Artem. - Oj... Powinienem cię przedstawić.
- Nic nie szkodzi. Cieszę się że jesteś taki szczęśliwy. - powiedziałam.
- Więc to jest moja przyjaciółka Restjia. - przedstawił mnie.
< Artem? Tak się jakoś złożyło. >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz