niedziela, 20 grudnia 2015

Od Artema CD. Restii

Artem zamrugał kilka razy. Oczy szczypały go nieprzyjemnie, ale wierzył, że Restia nie chciała mu w ten sposób zrobić żadnej krzywdy. I rzeczywiście, po jakiejś minucie przywykłe do ciemności tuneli szerokie źrenice basiora zwężyły się. Wszystko nagle pociemniało, po czym nabrało zwykłych, mniej jaskrawych barw.
- Dziękuję! - powiedział uradowany i już był gotów rzucić się waderze na szyję, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. - Wszystko jest takie...ładne. Te kolory...Tu jest tak codziennie?
Res zachichotała.
- Ty chyba naprawdę pochodzisz z bardzo daleka. - rzuciła i kiwnęła głową w stronę wyjścia zachęcając basiora by za nią poszedł.
- W sumie...to nie za bardzo. - odpowiedział Artem ruszając z miejsca. - Zależy w jakim kierunku.
Restia ponownie się zaśmiała, ale nie rozwijała tematu, za co wilk był jej wyjątkowo wdzięczny.
Powierzchnia dalej wydawała się basiorowi zbyt niesamowita, by mogła być prawdziwa. A jednak widział drzewa w krasnych* i pomarańczowych szatach (i to jak, dzięki kroplom Restii!), czuł powiew wiatru (PRWDZIWEGO wiatru, nie przeciągu z tuneli), słyszał ćwierkanie i gwizdy latających stworzeń, przypominających pisklaki, tylko że bardziej zaradne. To chyba były...ptaki! Tak! Wujek Sasza kiedyś mu o nich mówił. ‘Chciałbym, żeby on też tu był’, pomyślał smutno Artem. ‘I on, i Hunter. Nawet Chan. Taaak...jego minę chętnie bym zobaczył’.
Nagle do uszu basiora dotarł szmer. Zatrzymał się i nastroszył uszy. Restia zatrzymała się zdziwiona.
- Coś się stało, Art? - zapytała.
- Nie słyszysz tego? - odparł.
- Ale czego...?
Ku jej zdziwieniu wilk zaczął warczeć. Całe szczęście nie na nią. Głowę skierował w las, przyjął postawę obronną...Tylko przed czym on się chciał bronić? Artem skoczył między drzewa, nie zważając na fakt, że w ogóle nie znał tych terenów. Za sobą słyszał wołanie zdziwionej Res, ale nie reagował, całą uwagę poświęcając szumowi, którego ona nie słyszała.
Ten dźwięk...Drażnił uszy, przypominał najgorsze widoki. Brzmiał zupełnie jak szum tysiąca szczurzych łap, żywej, wygłodniałej lawiny tratującej i obgryzającej do kości wszystko, co zastąpiło jej drogę. Czyli na Powierzchni też są szczury! Ale teraz, gdy tu dotarł czuł się silniejszy. Nie był już tchórzliwym Kretem, chowającym się w tunelach. Nie! Był prawdziwym wilkiem z Powierzchni! I jeśli będzie trzeba wytłucze te wszystkie śmierdzące, parszywe, padlinożerne...
Strumienie?!
Artem wyhamował. U centrum szmeru drogę przecinał mu strumyk. Obejrzał się na boki. Nigdzie nie widać ani jednego szczura...Czyli to rzeczka? To go tak wściekło? Szum strumienia?
Restia zatrzymała się zdyszana obok niego.
- Co ci odbiło? - powiedziała z wyrzutem i, ledwo wyczuwalną, troską. - Już ci się tutaj nie podoba?
- Nie, tylko... - basior stulił uszy zawstydzony. - Pomyliłem szum strumienia z odgłosem jaki wydają stada szczurów...
- Stada szczu...? - Res po krókim namyśle stwierdziła, że kiedy indziej go o to zapyta i zmieniłą temat. - Wiesz co? Skoro już tu jesteśmy, to może się napijemy wody, co? Ugasimy pragnienie i tak dalej...
Artem uśmiechnął się i kiwnął głową potakująco. Nachylił się. Strumyk znajdował się nisko, oba wilki stały na wale obrytej wodą ziemi. Restia z miejsca zeszła po prostu na dół, natomiast basior uparcie próbował napić się stojąc tam, gdzie stał. Wystawił język próbując sięgnąć powierzchni wody. Nagle ziemia usunęła mu się spod łap i zarył boleśnie nosem w kamieniste dno płytkiej rzeczki. Zabulgotał po czym wstał wyrywając nos spomiędzy dwóch kamulców. Zaczął kichać i smarkać, by pozbyć się wody z nozdrzy, co wywołało u Restii salwę śmiechu. Wadera aż padła na trawę.
Basior otrzepał głowę po raz ostatni gdy do śmiechu Res dołączył inny. Męski. Spojrzał na przeciwny brzeg. Stał tam obcy mu basior.
- I jak? Smaczny muł? - zażartował.
- Aventy, miło cię widzieć... - przywitała się wadera, jednak z nikłym entuzjazmem.
Artem przyjrzał się wilkowi. Był mocniej zbudowany niż Restia, co bardzo go zdziwiło. W społeczności Kretów basiory od wader różniły się jedynie tonacją głosu i upodobaniami. Na Powierzchni najwyraźniej samce były mocniej zbudowane. To by wyjaśniało, dlaczego Artem zawsze wyróżniał się wśród swoich.
- Art, to Aventy, Alfa mojej watahy - Res przejęła inicjatywę. Aventy skłonił lekko głowę na powitanie.
- Artem - odpowiedział basior odwzajemniając gest.

<Restia? Aventy? Chyba wypada poznać Alfę. Res, wybacz, że musiałaś tak długo czekać *^*>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz