Otworzyłem oczy a w moje nozdrza od razu uderzył zapach mokrej trawy i porannej rosy. Na swoich plecach poczułem ciepły, przyjemny oddech. Spojrzałem w tamtą stronę.
- Emma...? - Wymamrotałem nieprzytomnie. - Co ty tu robisz?
- Leż sobie kochany... miałeś wczoraj ciężki dzień. Wiele rzeczy się wczoraj wydarzyło... - powiedziała cichym, spokojnym, głębokim, kuszącym głosem. Wydawał się taki odległy i... jakiś taki nie Emmowski.
- A co się właściwie wczoraj wydarzyło? - przetarłem oczu i strąciłem ją delikatnie ze swojego grzbietu wstając.
- Usiądź kochany... przygotowałam twój ulubiony napar ziołowy. - powiedziała tym swoim otępiającym głosem i zamachnęła się ogonem przejeżdżając nim po moim nosie. Usiadłem posłusznie. Podała mi napój. Zachowywała się jakoś dziwnie... inaczej. Nie... to mi się musiało tylko wydawać. To samo jedwabiste, czarno niebieskie futro, te same uwodzicielskie oczy, ten uśmiech, to spojrzenie... tylko jedna rzecz się zmieniła. Na jej szyi wisiał piękny, złoty naszyjnik okuty w małe szafirki.
- Skąd go masz? - zapytałem zaciekawiony.
- Zabrałam tamtemu wilkowi z którym wczoraj przebywałam. Po tym, jak go zabiłam. - powiedziała. Jej głos zadźwięczał mi w uszach. Zaczęło kręcić mi się w głowie. Postanowiłem jednak nie tracić świadomości. Potrząsnąłem głową.
- Że co zrobiłaś...? - Jęknąłem. Emma. Prawdziwa Emma nigdy by nikogo nie zabiła! - Przecież ty nie...
- O, nie, nie... cichutko... - zadźwięczała nagle uroczym głosikiem i podeszła do mnie na niebezpiecznie bliską odległość.
- Zaraz, zaczekaj... co ty... - i nie zdążyłem nawet dokończyć bo „Emma” zrobiła najbardziej surrealistyczną i niespodziewaną rzecz o której nawet bym nie pomyślał. Zaczęła mnie namiętnie całować i chwytając za łapę pociągnęła wgłąb jaskini. Otworzyłem szeroko oczy. Zupełnie nie wiedziałem co się dzieje. To nie mogła być Emma. Na pewno. Nigdy by tak nie postąpiła. Nie. Ale... to było takie niesamowite... jakby najgłębsze i najskrytsze marzenie właśnie się spełniło. Moje serce załomotało, ująłem mocno jej naszyjnik i szarpnąłem nim z całej siły odpychając od siebie Emmę. Zasyczała. Jej obraz jakby zamigotał a potem jakby ktoś wylał na nią wiadro wody rozpłynęła się znikając niczym dym. Na jej miejscu stała czarna, brudna istota.
- Kim jesteś?! Czego chcesz?! - krzyknąłem przerażony.
- Czas zabrać cię do twojej księżniczki, która też dała się złapać w pułapkę! - zasyczał złowieszczo i cisnął w moją głowę wielkim kamieniem. Straciłem przytomność.
<Emma? :p>
- Kim jesteś?! Czego chcesz?! - krzyknąłem przerażony.
- Czas zabrać cię do twojej księżniczki, która też dała się złapać w pułapkę! - zasyczał złowieszczo i cisnął w moją głowę wielkim kamieniem. Straciłem przytomność.
<Emma? :p>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz