niedziela, 7 czerwca 2015

Od Sperrka CD. Ignis

Oddychała ciężko przez pewien czas.
-Co to było?!- wkurzyłem się.
-Nic...
-Nie wmówisz mi, że mi się przewidziało! Co to było?!- zapytałem stanowczo.
-Nie chcę o tym mówić.- spojrzała na mnie.
-Jakie kurdę piekło?!
-Mówiłam ci nie warzne!- krzykneła.
-Warzne! Pomogę ci! Tylko powiedz...
-Myślisz, że wszystko jest takie proste?! Sorry nie. Taki mamy klimat.
-Myślisz, że się poddam?
-Nie. Głupia nie jestem.
-No to świetnie.
-Świetnie.
Byłem mego wkurzony( żeby nie powiedzieć nieco inaczej). O co znowu w tym wszystkim chodziło?!
-Chcę już wyjść...- powiedziała.
-Tędy.- wskazałem jej drogę i podążyłęm za nią.-Nie chcę się kłucić.
-To tego nie rub.- wtrąciła się.
-Przepraszam, ale trochę mnie poniosło.
-Nic... się... No.
Chyba mam uwarzać, że ta konwersacja jest skończona. Szliśmy wolno przez korytarz do wyjścia. Myślałęm o tym długo. Wymyśliłem, że tu chodzi o jej przeszłość i ta kreatura nie da jej spokoju. Będę musiał i chciał jej pilnować od tego czegoś.
-Gniewasz się?- zapytałęm.
-Nie. Nie jestem w nastroju.
-Ta... Odprowadzę cię. Zmęczyłaś się przyniosę ci jedzenie.- w tym czasie będzie miała czas na myślenie.
-Dzięki.- szła cały czas zamyślona.
-Czekaj!-krzyknołem. Zatrzymała się.-Do wody nie wpadnij.
-A! No tak...
Odprowadziłem ją do jakiejś milutkiej miejscówki i poszłem szybko zapolować. Złapałem byle co i podszedłem pod Ignis. Połorzyłem dużego ptaka blisko niej. Podzieliliśmy się na pół. Połorzyłem się obok niej by dać jej trochę ciepła. Zasneła w moich obięciach. Ja zaraz po niej.
Otworzyłęm oczy i zobaczyłęm, że Ignis nadal śpi. Stwierdziłem, że jej nie obudzę i przyniosę nam śniadanie. Upolowałem szybko jakąś sarnę. Przytarzczyłęm ją cicho. Ignis nadal spała. Połorzyłem się obok niej i patrzyłem na nią... na moją skrytą Ignis... Biedną.... Upartą... Jedyną.... 
Jej serce zaczeło bić szybciej, ale jeszcze chwilę spała. Jak się obudziła podniosła gwałtownie głowę i obejrzała się wkoło.
-Czyli to nie był sen...- zmartwiła się.- A przynajmniej połowa...
-Przykro mi.- odpowiedziałem szczeże.- Sarenkę?
-Jasne.- wstała z niechęcią.
Zjedliśmy w ciszy i spokoju sarnę i czasem spoglądając na siebie nawzajem. Ona nadal czasem wydawała się być „nie byjącą”. Głupio to ujołem.
-Już jest lepiej?- zapytałem troskliwie.
-No...-powiedziała bez przekonania.
Nadal jej nie chciałem zostawiać nawet na sekundę. Więc zaproponowałem spacer.

<Ignis? CO to było?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz