- A tak na serio to… - zaczęłam patrząc na niego z lekkim uśmiechem. – Uważam, że byłeś wariatem, imbecylem i idiotą!
- Ej!
Zaczęłam się śmiać, głośno śmiać jak jeszcze nigdy dotąd. Niemal tarzałam się ze śmiechu.
- Ignis, błagam… – Sperrk śmiał się razem ze mną.
- Dobra, a teraz tak serio serio. – wydusiłam, hamując śmiech. – Kocham cię, wariacie.
Sperrk przestał się śmiać. Mogłam śmiało stwierdzić, że to wyznanie go co najmniej zamurowało.
Na widok jego miny, mnie samej zachciało się śmiać jeszcze bardziej.
- Ty tak.. serio? – odparł ogłupiały.
- Serio serio. – posłałam mu nieśmiały uśmiech.
- Aaaaa….
- No, co? Mowę ci odebrało?
- Tak jakby…
- To chodźmy trochę zbadać tę jaskinię.
Szliśmy w głąb ciemnej jamy. Co jakiś czas zerkałam do tyłu, by upewnić się gdzie jest wyjście. Co jak co, ale ciemności nienawidzę.
- Sperrk? Jesteś tu? – mój głos zadrżał.
- Co się dzieje? – zapytał z troską.
- Po prostu nie lubię… Bardzo nie lubię ciemności. – mruknęłam.
„Co się ze mną dzieje? Fakt, ciemności nie lubię, ale żeby aż tak panikować? Jeszcze nigdy tak nie było! Coś złego się tu wydarzy. Po prostu to wiem.”
- Spokojnie… Jestem przy tobie.
Szliśmy dalej, a ciemność robiła się coraz gęstsza. Nie wytrzymałam.
- Mogę stworzyć kulę ognia? – spojrzałam pytająco na basiora.
- Pewnie! Nie musisz nawet pytać. – mruknął.
- Dzięki. – odparłam. W świetle kuli niemal natychmiast zauważyłam świecące żółte oczy.
Cofnęłam się o kilka kroków w tył. Kreatura była wielka i czarna jak smoła. Prawdę powiedziawszy, wyglądała jak wielka kupa smoły z obleśnymi łapami i żółtymi oczami. Pachniała też nie najlepiej.
- No, nie, serio?! – zawołałam i z frustracją rzuciłam kulą w potwora.
Nie wiedziałam, czy było to normalne, ale smoło-podobna maź zajęła się ogniem i wkrótce pozostał z niej tylko czarny proch.
- Yyyy, to było nieco zbyt łatwe. – wypowiedziałam swoją myśl na głos i odwróciłam się do basiora.
- Co? – spytał Sperrk, cały czas wpatrując się w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stała kreatura.
- Nico. Lepiej chodźmy dalej.
- Ale… Ignis…
- No, co?
- Za tobą… Coś stoi…
- Co?!
Odwróciłam się jak oparzona i spojrzałam w miejsce, które wskazywał Sperrk. Popioły fruwały w powietrzu, powstawała z nich wysoka postać. Blada karnacja, ciemne szaty, a na nich jęczące twarze… Przełknęłam głośno ślinę.
- Pan Koszmarów. – szepnęłam.
- Dobrze, że mnie jeszcze rozpoznajesz moja nie-przyjaciółko. – wycedził lodowato. – Nie odpowiadałaś na moje wezwania.
- Wezwania? – zapytałam głupio.
- Meduza, smoluch… To wszystko moi podwładni. – uśmiechnął się szyderczo.
- Ale… Ja myślałam, że to będzie w snach, nie na serio…
- I serio myślałaś, że cię polubiłem? Błagam cię. Ty też jesteś niczego sobie aktorką.
- Aktorką?
- No, a co myślałaś? Że te limity… Naprawdę w to uwierzyłaś?
- Nie.
- I w bajeczkę o bracie?
- Ale on…!
- …już nie żyje.
- Kłamiesz! Czuję go… Nawiązałam z nim więź… On wie, gdzie jestem, po prostu nie chce zostawiać…
- Nędzna wadero! Spójrz na siebie! Żywisz się słabą nadzieją! Nic nie wiesz!
- A właśnie, że wiem!
- I tak wrócisz do piekła. Tam jest twoje miejsce. Już ja dopilnuję, żebyś znalazła się tam z powrotem!
- A ja na to nie pozwolę! Mów, co chcesz i tak wiem, że mój brat żyje, a ty nie możesz mu nic zrobić! Ani jemu, ani mi!
- To się jeszcze zobaczy… - mruknął złowieszczo i zniknął w ciemnej chmurze.
Przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w to miejsce, a moją głowę wypełniły fale niepewności. Czy wrócę… do piekła?
- Ignis… O co chodzi?
<Sperrk? Jesteś choć odrobinkę ciekaw?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz