Gnaliśmy, a korytarz zapadał się za nami. Nie sądze jednak, aby to powstrzymało Hekate. Nagle dach przestał sie zapadać, a wszystko wróciło na swoje miejsce. Korytarz wyglądał jak dawnej. Wtedy deska na której postawiłam łapęwyskoczyła w górę, a ze szczeliny wyleciała złota, połyskliwa siatka, która na mnie spadła. Zaczęłam się rzucać. Ale nie mogłam się uwolnić. Nade mną pojawiła się Hekate. Uśmiechnęła się szyderczo.
-Incantere:... - zaczęła mówić zaklęcie, ale wtedy jakiś ciemny kształt się na nią rzucił.
-Aventy nie! - wrzasnęłam i spróbowałam się uwolnić. Jednak zaklęcie odrzuciło Aventy'ego do tyłu. Bogini roześmiała się drwiąco. Basior wstał, ale wyglądał na zamroczonego.
-A teraz... - wyciągnęła nóż. Skuliłam się. Błagam. Niech to się nie stanie. Nie chcę zginąc, pomyślałam.
<Aventy? Weny brak. ;'(>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz