- Och, nie burmusz się tak... - szturchnąłem ją. - Pomogę ci odzyskać zwierzynę...
- Zwierzynę śmynę... teraz to już przepadło. - spojrzała na mnie gniewnie.
- Och nie przesadzaj! Rozchmurz się trochę, bo jak będziesz tak do tego podchodzić, to nigdy nic nie upolujesz. - mruknąłem.
- Dobra, ale jak nawalisz, to będę musiała zjeść ciebie, bo inaczej umrę z głodu. - pstryknęła łapą w moje czoło i oddaliła się z lekkim śmiechem. Ja jednak zastanawiałem się, czy faktycznie sobie żartuje. Podążyłem za nią. Zawlokła mnie w krzaki przy polanie, na której znalazł się wielki wół. Był gruby, tłusty i mięsisty. Wyglądał na silnego i BYŁ taki na sto procent. Na pewno nie będzie łatwo go złapać, a co więcej, uśmiercić.
- Więc... - zacząłem. - Co masz zamiar zrobić?
Jednak nie usłyszałem odpowiedzi. Wadera wystrzeliła z krzaków jak strzała wskakując na grzbiet olbrzymiego zwierzęcia. Wół ryknął i zaczął się miotać. Wyglądało to dość zabawnie: Niska, wątła wadera próbuje ujeżdżać dzikie stworzenie nieposkromionej natury. Jeśli ja tak wyglądam za każdym razem, kiedy na coś poluję, zamieniam się w wegetarianina. Zdecydowanie.
Danerys zaczepiła się pazurami przednich łap o woła, a reszta jej ciała latała w powietrzu. Spojrzała na mnie wzrokiem mówiącym „nie potrzebuję twojej pomocy, ty nadęta, brązowa śliwko”. Pokręciłem głową. Skupiłem w sobie energie duchową i oplotłem pnączami jedną z nóg wielkiego zwierzęcia. Ryknął z wściekłości i runął na ziemię. Wilczyca wbiła w niego swoje pazury i podeszła do mnie, rzucając nonszalancko:
- I widzisz? Nie potrzebuję niczyjej pomocy, żeby zdobyć sobie obiad, phi...
- No tak. Jesteś świetna. - powiedziałem, usiłując nie wybuchnąć śmiechem.
- Co cię tak bawi? Hm? - popatrzyła na mnie podejrzliwie, co jeszcze bardziej mnie rozśmieszyło.
- Nic takiego - chrząknąłem. Odwróciłem się na pięcie i już miałem odejść, gdy usłyszałem za sobą głos wadery.
- Już idziesz? - zapytała z lekkim rozczarowaniem w głosie. - Nie chcesz zjeść upolowanego przeze mnie obiadu?
- Nie, dziękuję. - Westchnąłem. - Nie jestem głodny.
- To może chociaż dotrzymasz mi towarzystwa?
- No dobrze, niech ci będzie. - wyszczerzyłem zęby.
<Danerys? :)>
- Och nie przesadzaj! Rozchmurz się trochę, bo jak będziesz tak do tego podchodzić, to nigdy nic nie upolujesz. - mruknąłem.
- Dobra, ale jak nawalisz, to będę musiała zjeść ciebie, bo inaczej umrę z głodu. - pstryknęła łapą w moje czoło i oddaliła się z lekkim śmiechem. Ja jednak zastanawiałem się, czy faktycznie sobie żartuje. Podążyłem za nią. Zawlokła mnie w krzaki przy polanie, na której znalazł się wielki wół. Był gruby, tłusty i mięsisty. Wyglądał na silnego i BYŁ taki na sto procent. Na pewno nie będzie łatwo go złapać, a co więcej, uśmiercić.
- Więc... - zacząłem. - Co masz zamiar zrobić?
Jednak nie usłyszałem odpowiedzi. Wadera wystrzeliła z krzaków jak strzała wskakując na grzbiet olbrzymiego zwierzęcia. Wół ryknął i zaczął się miotać. Wyglądało to dość zabawnie: Niska, wątła wadera próbuje ujeżdżać dzikie stworzenie nieposkromionej natury. Jeśli ja tak wyglądam za każdym razem, kiedy na coś poluję, zamieniam się w wegetarianina. Zdecydowanie.
Danerys zaczepiła się pazurami przednich łap o woła, a reszta jej ciała latała w powietrzu. Spojrzała na mnie wzrokiem mówiącym „nie potrzebuję twojej pomocy, ty nadęta, brązowa śliwko”. Pokręciłem głową. Skupiłem w sobie energie duchową i oplotłem pnączami jedną z nóg wielkiego zwierzęcia. Ryknął z wściekłości i runął na ziemię. Wilczyca wbiła w niego swoje pazury i podeszła do mnie, rzucając nonszalancko:
- I widzisz? Nie potrzebuję niczyjej pomocy, żeby zdobyć sobie obiad, phi...
- No tak. Jesteś świetna. - powiedziałem, usiłując nie wybuchnąć śmiechem.
- Co cię tak bawi? Hm? - popatrzyła na mnie podejrzliwie, co jeszcze bardziej mnie rozśmieszyło.
- Nic takiego - chrząknąłem. Odwróciłem się na pięcie i już miałem odejść, gdy usłyszałem za sobą głos wadery.
- Już idziesz? - zapytała z lekkim rozczarowaniem w głosie. - Nie chcesz zjeść upolowanego przeze mnie obiadu?
- Nie, dziękuję. - Westchnąłem. - Nie jestem głodny.
- To może chociaż dotrzymasz mi towarzystwa?
- No dobrze, niech ci będzie. - wyszczerzyłem zęby.
<Danerys? :)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz