Impreza zaczęła się już rozkręcać i tłum wilków tańczyło w rytm muzyki.
Miałam ochotę się przyłączyć ale od początku imprezy czułam na sobie czyjś wzrok i to nie żadnego z wilków na przyjęciu. Czułam przy sobie chłód i tak jakby ktoś wlepiał we mnie swoje zimne i martwe oczy.
-Hej, Telara. Przyłączysz się? - krzyknął znajomy mi wilk.
-Za chwilę - odkrzyknęłam i objęłam się łapami.
Coś tu było nie tak. Obok mnie stało jeszcze kilka wilków dyskutujących zawzięcie ze sobą.
Rozejrzałam się uważnie dokoła i nikogo nie zobaczyłam czyhającego za ścianą lasu. Uczucie wciąż nie znikało.
Znów odwróciłam głowę ale tym razem mój wzrok napotkał parę oczu. Były jakby martwe, bez krzty życia.
Zanim się lepiej przyjrzałam postaci to zniknęła za drzewami. Długo nie myśląc pobiegłam w kierunku gdzie przed chwilą było to coś. Gdy już tam dobiegłam znów rozejrzałam się.
Nie było tam nic podejrzanego. Tylko las w objęciach mroku.
-Gdzie się ukrywasz? - zawołałam w nicość.
Odpowiedziała mi tylko sowa i spojrzała na mnie swoimi wielkimi gałami, po czym znów zahuczała i odleciała w mrok.
-To pewnie ta sowa mi się przyglądała - westchnęłam z uśmiechem do siebie.
Ale nie wiem dlaczego dalej czułam się obserwowana. Postanowiłam jednak dalej iść w głębię lasu.
To miejsce nocą wydawało mi się bardziej przeraźliwe niż za dzień. Nogi zaczęły mi się trząść a oddech przyspieszył.
Nagle wysoki cień przebiegł tuż przede mną. Krzyknęłam przerażona odskakując do tyłu. Czułam jak serce wali mi jak młot.
-Uspokój się, to pewnie była tylko sarna albo coś... - mówiłam do sobie aby się uspokoić.
Podjęłam jednak dalszą wędrówkę i dotarłam do olbrzymiego drzewa z niebieskimi, świecącymi w nocy liśćmi i czarną korą.
Wyglądało to jak z bajki... Ale dostrzegłam coś jeszcze. Z gałęzi drzewa wisiała powieszona dziewczyna. Wyglądała tak spokojnie, jak anioł...
Momentalnie otworzyła oczy i próbowała coś powiedzieć. Szarpała się z sznurem na jej szyi. Chciałam jej jakoś pomóc.
Rozjarzałam się dookoła ale niczego nie znalazłam aby przeciąć linę.
-Jak mam ci pomóc? - zapytałam drżącym głosem.
-On, on , on... - powtarzała w kółko.
-Kto? - powiedziałam głośniej.
Nic więcej nie powiedziała tylko zaczęła kaszleć i się dusić.
Nie myśląc za wiele, użyłam swojego mocy i skierowałam pędy gałęzi pod linę i rozerwałam.
Dziewczyna spadła twarzą na twarz i gdy podbiegłam do niej, zniknęła pozostawiając za sobą białą mgłę.
Zaczęłam znów uciekać ale tym razem chciałam wrócić do przyjęcia. Dobiegłam tam w niecałą minutę. Wydawało mi się to dość dziwne, ponieważ na dotarcie tam zajęło mi to co najmniej pól godziny.
-Telara, co się stało? - zapytał Death widząc mnie zmęczona po biegu.
-Wiesz... - chciałam powiedzieć mu całą historię ale w tym przypadku wolałam jednak pomilczeć - Nawet nie wiesz jak to można się zmęczyć tańczeniem - uśmiechnęłam się po czym zapytałam - Zatańczymy?
-No pewnie! - odwzajemnił uśmiech.
Gdy przytulona do niego tańczyłam spojrzałam jeszcze raz w to miejsce gdzie wcześniej widziałam zjawę i tam zobaczyłam stojąca parę. Ta sama dziewczyna która była na drzewie uśmiechnęła się do mnie po czym jej twarz przybrał złośliwy uśmiech i zatkała chłopakowi usta i trzymając mu nóż pod gardłem wciągnęła go do lasu.
Byłam blada jak ściana.
-Wszystko dobrze? - zapytał.
-Tak, tak - odpowiedziałam - Chcę tylko wrócić jaskini...
Odprowadził mnie po czym życzył mi dobrej nocy i od razu zasnęłam.
Następnego dnia postanowiłam znów zbadać tą sprawę ale w dzień.
Gdy dotarłam do tego miejsca gdzie poprzedniego wieczoru była zjawa to ze zdziwieniem odkryłam że za "ścianą" drzew była tylko łąka.
A na środku łąki nic co by wskazywało na moją mroczną przygodę...
Odwróciłam się wracając do jaskini lecz poczuwszy się obserwowana spojrzał na łąkę a tam dziewczyna z głową chłopaka w ręku z uśmiechem...
Od tamtej pory już ich nie widziałam...
<Koniec :)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz