- Nie myśleli, że taka mamałyga mogłaby stamtąd w ogóle uciec. – powiedział Shin, a najgorsze obelgi cisnęły mi się na usta, ale jakimś cudem się powstrzymałam. Westchnęłam głęboko i zaczęłam spokojnie, nie zwracając na tego okropnego wilczura uwagi:
- Może po prostu to więzienie - czy cokolwiek to jest – ma mało pracowników/strażników i... och, sama nie wiem. – zaczęłam się zastanawiać. Wilk już miał znowu mi coś dociąć, ale Malik zatkał mu paszczę łapą, więc Shin tylko cicho warknął, a ja uśmiechnęłam się do siebie tryumfalnie. – Ale kompletnie nie mam pojęcia, za co mnie tu wzięli... – szepnęłam. Nagle Shin się zatrzymał.
- Co jest? – zapytał Malik
- Okno! – odpowiedział zafascynowany basior. Spojrzałam tam, gdzie wskazuje basior. Faktycznie, przed nami było okno. Tylko okratowane, malutkie i ponad naszymi łbami – Do czegoś się w końcu przydasz. – mruknął
- Do mnie mówisz? – spytałam
- Nie, do podłogi! – pacnął się łapą w twarz – Tak, do ciebie...
- Mów więc, mistrzu co mam robić. – powiedziałam spokojnie, co ucieszyło obojga. Chociaż w środku mnie zawrzało.
- To najpierw trzeba zbić szybę.
- Nie, najpierw kraty. – zaprotestowałam
- Miałaś się mnie słuchać! – powiedział gniewnie
- Słuchaj...
- Nie, ty słuchaj! – przerwał mi. Miałam wybuchnąć.
- Malik, zrób coś. – zamknęłam oczy licząc do dziesięciu
- Co mam zrobić? Narazie wysłuchajmy jego planu.
- To najpierw pójdą szyby, potem ty wylecisz w postaci sowy czy jak jej tam – tu miałam mu przerwać, ale Malik zasłonił mi buzię – Skądś wytrzaśniesz coś do przepiłowania krat i uciekamy.
- Mogę coś powiedzieć? – zapytałam, ale nie czekałam na odpowiedź – Po pierwsze z takim blokowaniem magii w życiu nie zamienię się w tak małą, by przelecieć przez kraty. Pod drugie nie zostawiłabym was tu samych. Po trzecie nie wiem skąd bym miała wytrzasnąć „coś do przepiłowania krat”. Koniec wypowiedzi. Pytania?
- Mogę spróbować zamrozić kraty, a Goya by dziobem spróbowała je rozkruszyć.
- Chwila. – wpadłam na pomysł – Nie sprawdzaliśmy, czy w tym miejscu moce działają. – skupiłam się mocno i powoli zamieniałam się w sowę. – Powiedzmy, że działa. – powiedziałam.
- Ale czekaj, jak będziesz w tej małej postaci to podniesiesz Malika? Żeby zamrozić kraty i szybę musi się jakoś podwyższyć. – zauważył Shin. Ja byłam już w całkowitej postaci sowy. Złapałam Malika szponami za kark i podniosłam. Widziałam, że sprawiało mu to ból, ale przynajmniej będziemy wolni. Zamroził, co miał, ja delikatnie go puściłam.
- A przejdziecie przez to okno? – spytałam
-Wyjść nie wyjdziemy, ale wypełzniemy na pewno. – odpowiedział Shin. Twardym dziobem zaczęłam kruszyć kraty i okno. Po chwili poczuliśmy świeże powietrze wyziewające z okna (a raczej jego braku).
- Teraz mam was podnieść?
- Nie, spoliczkować. – zironizował Shin, a ja akurat miałam ochotę go spoliczkować. Wyjrzałam przez okno. Byliśmy na chyba drugim piętrze.
- Kto pierwszy? – spytałam i instynktownie złapałam za kark Malika. Podniosłam, wyleciałam szybko i zaczęłam ciągnąć go od zewnątrz. Ten nie spodziewał się drugiego piętra, więc się wzdrygnął tak, że ledwo go utrzymałam, gdy byliśmy w powietrzu. Oddaliłam się bezpiecznie w powietrzu, zniżyłam lot i puściłam Malika.
- Na serio strasznie słabo chronione to więzienie. – zauważyłam i znowu wzleciałam w górę po Shina.
<Malik? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz