Szedłem lasem. Drzewa nie były zbyt wysokie. Wszędzie było czuć przyjemną aurę. Byłem cały poraniony. Mój oddech płytki i bardzo szybki mówił żebym odpoczął. Nie zamierzałem. Szok który zaznałem był zbyt świeży. Gdy doszedłem na polanę postanowiłem chwilkę, tylko chwileczkę odpocząć i iść dalej. Usiadłem. Nie zauważyłem nawet jak moje ciało osunęło się na ziemię. Zasnąłem.
Śniła mi się wataha. Wszyscy byli szczęśliwi i uśmiechnięci, Szczeniaki biegały radośnie po polanie. Wszystko było zbyt idealne. Wnet pojąłem, że ten obraz nie należy do tego świata i nie będzie należeć. Odwróciłem się i wbiegłem w ciemność...
Powoli otworzyłem oczy. Słońce chyliło się ku zachodowi. Nade mną stała wadera.
Szybko zerwałem się na nogi i przyjąłem postawę bojową....
<Arisa?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz