-Niech zgadnę. Znowu jakiś potwór, który stwierdził, że sobie dzisiaj wolnego nie zrobi, bo kasy nie dostanie, a że my mu jeszcze nie wygarnęliśmy, to postanowił sobie nas zaatakować myśląc, że jak popsuje nasz ZUPEŁNIE NORMALNY dzień to będzie fajny i dostanie więcej kasy za napastowanie dwóch wilków, które... - Cyndi zatkał mi pysk łapą przerywając mój jakże inteligenty wywód o tym czymś, co było pod wodą.
-Nie przesadzaj... Po prostu to zignorujemy i wszystko będzie w porządku... A tymczasem chodź, wynosimy się stąd... - w tej chwili z wody pod nami wynurzył się jakiś dziwny coś.
-Nie zwracając uwagi na protesty Cyndi'ego podpłynęłam do niego i trzepnęłam go łapą w głowę.
-Słuchaj, ty chodzący, denerwujący cosiu. Nie obchodzi mnie, ile ci za to płacą, ale ja tu mam dzisiaj dzień wolny i nie zamierzam się z tobą użerać. Więc z łaski swojej podaj nazwisko szefa i znikaj, albo nie ręczę za siebie... - warknęłam. Kątem oka zobaczyłam tylko jak Cyndi kręci głową i mówi coś w rodzaju "Co ja z nią mam...". Stwór lekko zdziwiony wygulgotał tam coś, pokazał łapą jakiś kierunek i zniknął pod wodą, gulgocząc z oburzeniem. Pewnie właśnie pozbawiłam go dość sporej pensji...
-Chodź, idziemy do tego jego szefa... - powiedziałam i pociągnęłam za sobą Cyndi'ego.
-A skąd wiesz, gdzie on jest? - zapytał zrównując ze mną krok.
-Tamten coś nam pokazał... - powiedziałam. Cyndi pokręcił głową, ale poszedł ze mną. Przez jakiś czas szliśmy w milczeniu. Dawno temu już przekroczyliśmy granice watahy, kiedy przed nami nagle pojawił się zamek.
Podeszliśmy do drzwi a kiedy się otworzyły, weszliśmy do środka. We wnętrzu ogromnego holu była cała masa potworów. Chyba właśnie coś się działo, bo nikt nie zwracał na nas uwagi. Do głowy wpadł mi pewien pomysł. Cyndi widząc to, tym razem tylko zatkał uszy. I słusznie.
-DAWAĆ MI TU WASZEGO SZEFA! NATYCHMIAST! ALBO NOGI, RĘCE, PŁETWY, CZY CO WY TAM MACIE POURYWAM! - wrzawa natychmiast ustała. Wszystkie spojrzenia trafiły na mnie i na Cyndi'ego, który powiedział tylko "no pięknie" i zamknął oczy. Przez tłum ktoś się przedzierał. Po chwili stał przed nami jakiś wielki ślimako-dżdżownocowo-słoniowo podobny twór. Wyglądał jak Gruba, obślizgła dżdżownica z głową ślimaka i uszami słonia.
-Ty tu rządzisz? - zapytałam.
-Ja - pokiwał głową i odpowiedział tubalnym głosem.
-No to świetnie. A teraz proszę mi powiedzieć, dlaczego nasyłasz na mnie swoich cholernych pracowników, kiedy ja mam od was dzień wolny, hę? - popatrzyłam na niego morderczym wzrokiem.
<Cyndi? XD Przepraszam, że tak długo... :/>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz