Wadera posłuchała mnie i schowała się z powrotem za głazem. Moje oczy zaświeciły czerwienią po czym rzuciłem się na wilka.
Zaczęła się wielka szarpanina. Wilk władał wszystkimi żywiołami, więc było mi ciężko go pokonać. Stworzył z ognia wielką kulę po czym cisnął nią we mnie, a ja ledwo uniknąłem ciosu. Spojrzałem na swoją przypaloną sierść na boku.
Użyłem swojej czarnej magii i zamieniłem się w cień, podchodząc od niego od tyłu, ciosem złamałem mu parę żeber i kość w prawej, przedniej łapie.
Uśmiechnąłem się chytrze, nagle poczułem w okolicach brzuchach ogromny ból. To stwór użył swojej mocy i przebił mi brzuch gałęziami. Gdy je cofnął, rana natychmiast się zagoiła ale straciłem przez to dużo energii.
Znów stałem się widzialny i z głośnym warknięciem skumulowałem w sobie energię i rzucając się na wilka skręciłem mu kark, tym samym odbierając mu życie.
Niestety w ostatnich chwilach życia stwór nakierował na mnie gałęzie, które złamały mi tylną nogę z głośnym trzaskiem i przebiły mi ramię.
Jęknąłem z bólu opadając na ziemię obok martwego potwora. Nie miałem już żadnej siły. Przed moimi oczami pojawiły się białe plamki po czym odplunąłem na dobre... Zemdlałem...
<Ecclesia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz